Jak schudłam do 60.00 kg początkiem grudnia.. tak mi już zostało.
Co smuci i cieszy jednocześnie. Z jednej strony fajnie, że mimo świąt, Sylwestra i różnych zawiłości dietetycznych nic, a nic nie skoczyło do góry. Z drugiej jednak, trochę żal tego poluzowania, mogłam być już kilka kg lżejsza. Na szczęście od początku roku udaje mi się dużo ruszać. W poniedziałki pump, wtorki i czwartki krav maga, w piątki spinning. W weekend kilka razy byłam biegać po 7 km, czasem robiłam Ewę Ch., teraz dalej będę próbowała to robić, w zależności od ilości czasu i od samopoczucia, a dodatkowo postanowiłam, że w niedziele będę robiła relaksujące ćwiczenia z piłką, dla zdrowego kręgosłupa.
A dziś wracam, bo mam nowy plan. Do urodzin - 17.03, chcę schudnąć kolejne 5 kg! Jutro mamy gości, obiecałam ciasto, ale na niedzielę mam już przygotowany arsenał jedzeniowy i wracam na restrykcyjne 1200 kcal. Mierzenie pewnie w niedzielę, bo póki co kobiece sprawy spowodowały, że cała jestem napuchnięta, więc nie będzie to miarodajne. Trzymajcie kciuki!