Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!


W odpowiedzi na wszystkie gratulująco - motywujące komentarze pod zdjęciami porównawczymi DZIĘKUJĘ! Wczorajszy dołek łatwiej pokonywało mi się z taką dozą pozytywnej energii. Czasami to co mamy w głowie musi być zweryfikowane na zewnątrz, żeby uwierzyć. 

Udało mi się być na treningach w poniedziałek, wtorek i dziś. Jak już wspominałam w poniedziałki chodzę na pump, we wtorki i czwartki na krav magę. Wczorajszy trening to był prawdziwy pogrom. Mocne kopnięcia w przód, na tarczę trzymaną przez partnera. Niesamowita moc, zluzowanie emocji, porządny zastrzyk adrenaliny i endrofin. Dziewczęta, nie bójcie się sztuk walki! Nie dość, że zdobyta wiedza może się w życiu przydać (oby nie!), to też każdy trening jest inny, nie nudzi się i jest połączeniem cardio z treningiem siłowym. Do tego oczyszcza umysł od natłoku myśli, ponieważ nie wystarczające skupienie może być bolesne ;) W dodatku kiedy ubieram kraverowe spodnie, zakładam opaskę, rękawicę, ochraniacz na szczękę mam +10 do mocy, serio. Wyobrażanie realnej walki zdecydowanie podnosi wytrzymałość na treningu. Poza tym cała grupa uczy się na bieżąco, idzie do przodu i opuszczanie treningów wiąże się z zaległościami i problemami w nadążeniu, co również jest sporym motywatorem do uczęszczania na zajęcia. Zastanówcie się nad podobną formą treningu, a zapewniam, jest w czym wybierać.

Z kolei dzisiaj byłam w fitness clubie tuż obok biura, w którym pracuję, gdzie zjawiam się w poniedziałki i środy. W grafiku, w środy o 17.00 widnieją tajemnicze i brzmiące niepozornie zajęcia o nazwie "mix". Prawdziwa petarda. Trener łączy elementy pump, trening z kettlami, trx, stepy i całe mnóstwo innych wyciskaczy potu. Jest szybko, urozmaicenie, a w nagrodę na końcu stretching z elementami tańca. Dziś na skraju wytrzymałości parłam do końca zajęć, ponaglana krzykami G., że jeszcze trochę, że damy radę. Coś niesamowitego jak czasem trening staje się uzależniającą przyjemnością. Pracę kończę akurat tak, że jestem w klubie już pół godziny przed zajęciami. Przebieram się powoli, potem na wygodnej sofie przeglądam prasę, od czasu do czasu rzucając okiem na dziewczyny ćwiczące na wcześniejszej grupie. Wolny czas, tylko dla mnie, na relaks ducha i ciała. I choćby nie wiem ile było pracy i jak bardzo nie byłabym zmęczona idę tam z przyjemnością. Co traktuję jak sukces :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.