Na babskim wieczorze nie tknęłam nic zakazanego, nawet alkoholu! Zjadłam tylko 2 kromeczki upieczonego przez koleżankę chleba z odrobią różnych pysznych past zrobionych przez dziewczyny - z soczewicy, wątróbki, cieciorki.. czyli zgodnie z planem :) Silny antybiotyk pomógł oprzeć się pokusie wina. W pracy szefowa zaserwowała jajka sadzone z kaszą i surówką.. naprawdę bardzo miłe!
I dziś, ta-daaaaam 62.1!
Dwójka w weekend pójdzie w niepamięć, tak!
Dziś kolejne wyzwanie - parapetówka przyjaciółki w pakiecie z urodzinami i wyjściem do knajpy. Uhh to mnie stresuje o tyle, że Pani A. jest mistrzynią kuchenną i obawiam się, że już od rana pichci, żeby nas ugościć po królewsku. Na szczęście M. idzie ze mną, będę pod czujnym okiem strażnika diety :D
A tak wyglądał dom kumpla po moich 25 urodzinach :) Gdzie te czasy, ehh ;)
A póki co, projektuję, urządzam, czyli praca.. O 11.00 wyjazd w poszukiwaniu inspiracji płytkowych do łazienki, kanapka na drogę już gotowa! Kończę popijać bratka i czas zacząć dzień :) Miłego!
angelisia69
18 października 2014, 13:18No to tylko pogratulowac silnej woli ;-) niezly stol hehe
Invisible2
18 października 2014, 09:48Super, że nie oparłaś się pokusom :)