Kolejny cel - osiągnięty. Dziś rano waga pokazała 61.0 !!
Tak więc 1 osiągnięta, do wielkiego oczekiwania na 5 z przodu zostało coś około tygodnia, jest bosko :)
Analizując poprzednie dni - sobota była poniekąd wyzwaniem. Jak już pisałam, rano miałam spotkanie służbowe, udało mi się zjeść przepisowe śniadanie i przygotować kanapkę na odpowiedni czas, tuż po spotkaniu. Następnie udałam się do kuzyna, gdzie ciotka przywiozła mi wałówkę z domu :D Tato kochany uwędził mi z pół kilo łososia, o co za dzień piękny! W związku z tym, że biurowy obiad czwartkowy obył się bez odstępstw, cheat meal został przełożony na sobotę. Zrobiłam obłędne spaghetti z łososiem, pietruszką i .. śmietaną. Proporcje te co zawsze, śmietana w ramach kontrolowanego grzeszku raz w tygodniu. No pychota. Obawiałam się trochę wieczoru i imprezy u A. Ale wiecie co? Dobrze zbilansowana dieta chroni przed napadami głodu i ochotą na słodkie. Jest to dla mnie tak nieprawdopodobne, że aż samej ciężko mi uwierzyć. Wieczorem piłam herbatę zamiast wina (choć tu większy wpływ miał antybiotyk) i zjadłam przepisową porcję bagietki, pasty z cieciorki i do tego sałatka. W sobotę odkryłam jarmuż. Nie miałam pojęcia co to, ani że to teraz super modne dietetyczne zielsko. Ok, modne, nie modne, nie obchodzi mnie to zbytnio, ale kiedy poczytałam o jego właściwościach, to zwariowałam. Nie miałam pojęcia, że to takie cudowne liście! Jak jeszcze ktoś jest niemodny odsyłam do poczytania tu: https://vitalia.pl/site/zdrowiewnaturze/pros.... W niedzielę od razu pobiegłam do Biedronki kupić paczkę, zrobiłam również pyszną sałatkę z pomidorem, jarmużem, rukolą, pestkami słonecznika, odrobiną oliwy i octem balsamicznym. Rewelacja.
W niedzielę również mieliśmy jechać do Doliny Będkowskiej, pogoda była przepiękna. Niestety, w tym roku nawet najmniejsze wyjazdy nam się nie udają i uciekł nam autobus :D Trochę szkoda, ale no cóż, auta nie ma, trzeba pocierpieć. Postanowiliśmy zrobić coś pysznego na obiad. I tak na stole wylądowała.. dietetyczna pizza. Wprawdzie na gotowym cieście, ale niby razowe.. Dodałam krakowską z indyka, pomidorki, rukolę, oliwki, koncentrat pomidorowy i trochę mozzarelli. Wyszła bardzo dobra, lekka, waga nie odczuła ;) Wczoraj posiłki zgodne, dziś trochę mi się kolejność zachwieje, bo wczoraj zoperowałam szczurkę (ma się nieźle, choć jeszcze jest trochę lelawa), potem pracowałam do późna i nie zdążyłam z obiadem. Więc dziś kolejność posiłków do śniadanie I, śniadanie II, kolacja i obiad w domu. W planie spaghetti bolonese z mięsem mielonym z indyka. Byle do 59 ;)
Dolina Będkowska.. prawie się udało :D
kala1212
21 października 2014, 10:21GRATULUJĘ :*
waena
21 października 2014, 12:01Dziękuję pięknie! :) Zawsze miło, kiedy ktoś docenia wysiłek :)