Czerwiec zleciał mi bardzo szybko, nawet nie wiem kiedy. Pod względem ćwiczeniowo-dietowym miesiąc średnio udany. Jeśli chodzi o ćwiczenia w domu, to zapał dość szybko uleciał. Na szczęście był rower, więc jakaś aktywność zaliczona. Z jedzeniem mogło być lepiej, zwłaszcza pod koniec miesiąca wpadło sporo słodyczy. Raz ze stresu, dwa z powodu zwykłego przygnębienia. Waga na szczęście nie wzrosła, jest 77 kg. Jeszcze trochę i pozbędę się nadwagi - to cel na lipiec.
Stres na szczęście już za mną, obroniłam licencjat i jednak zdecydowałam się na magisterkę. Mam nadzieję, że dam radę. Ostatnio jednak chodzę taka jakaś bez energii i nie mam z kim pogadać. Moje koleżanki mają chłopaków/narzeczonych i niestety kontakt osłabł, zawsze brakuje czasu, aby się spotkać. Jasne, rozumiem, że chcą spędzać jak najwięcej czasu ze swoimi facetami, ale trochę mi smutno, że mnie tak olewają. No nic, taki los starej panny, bo dla mnie kandydata jakoś zabrakło.
Jutro planuję wybrać się na małe zakupy, bo zapowiadają upały, a ja mam może ze trzy bluzki z krótkim rękawkiem i żadnych krótkich spodni. Co prawda nie lubię odkrywać nóg (przez ten przeklęty cellulit), ale też nie chcę się gotować w długich spodniach. Może znajdę coś fajnego, w czym się będę dobrze czuła.
korcia222
30 czerwca 2015, 20:47Życzę udanych zakupów! I pamiętaj, że dążysz do upragnionego celu i nie możesz się cała ukrywać pod ubraniami tylko dlatego, że Twoje nogi nie są idealne! Jak komuś się nie podoba, niech nie patrzy :) nie warto z tego powodu kisić się w zakrywających ciało ubraniach przy 30 stopniach upału!