Wszystkich. A najbardziej siebie. Matka nie chce mnie znac. Wie. nie wytrzymalam. Wczoraj. Przedwczorajszy wpis byl zapowiedzią, ale wtedy dalam rade. Dramat rozegrał sie wczoraj.
Przez caly tydzien mialam ochote sie obezrec. Kusilo mnie szczegolnie po kazdym pysznym obiadku...ale pilnowalam sie! Chcialam wytrzymac chocby do soboty. A w piątek dupa! Stoję przy tej pysznej rybce w sosie.mmm...i juz dalej chyba nie musze opowiadac ...jadlam jadlam...jadlam.
Dobra nazarlam sie na maxa. Leze z tym ciezkim brzuchem i probuje sie podniesc. Zygalam do foliowki..nie mam tego luksusu' ze kibelek itp. stara by od razu mnie zlapala. Po chwili slysze ze idzie. wszystko szybko chowam, zamykam, zawijam,itp. Weszla do lazienki. Przetarlam twarz chusteczką pachnącą. Wyszla z lazienki i weszla do mnie. Ja wielkie oczy. Serce mi bilo jak....jak mlot jakis! co robisz??? pyta, ja mowie ze sprzątam itd. Nie wymiotowalas - pyta i podchodzi do mnie...zdebialam nieco ale zachowalam zimną krew i mowie ze nie nie, dotchnela mojego czola. napewno? to dobrze. Wyszla...Jeny az nie potrafie opisac co wtedy poczulam. Polozylam sie z wrazenia i czekalam az sie uspokoje. Troche to potrwalo...postanowilam udawac kąpiel i tam dokonczyc co zaczelam.
Troche mi jeszcze zostalo ale w miare sie uwinelam. Jak wyszlam matka krzyczy co tak dlugo...i jak weszla to poczula smrod wymiocin. wtedy nie bylam tego jeszcze pewna. Mialam wątpliwosci czy wie co zrobilam. Az mi wstyd...poszlam do siebie czekalam az przyjdzie chcialam z nią pogadac, wytlumaczyc...ale nie przychodzila, a mi sie zzrobilo troche niedobrze i poszlam spac. Ostatnio nawet po jednym razie mam bole. Wczesniej moglam pare dni pociągnąc a teraz juz nie...
Od rana ze mną nie gada. Gdy wchodze ona wychodzi.Raz tylko wygarnela tacie zeby mi nie dawal tego jedzenia bo ' i tak sie juz najadlam' wtedy wiedzialam juz ze wie.
To bylo hamskie. Ona unika mnie bo sie boi. Ucieka od problemu! Mysli ze to tak latwo sie uporac z bulimią! Ona nic nie rozumie! Powinna mnie wspierac...Miala mi pomagac! Jezeli ma zamiar po kazdej mojej porazce tak mnie traktowac i fochy strzelac to ja dziekuje za taką pomoc! Poradze sobie lepiej sama! Z drugiej strony mam troche wyrzuty sumienia. Zawiodlam ją...choc z drugiej strony ona chyba za duzo ode mnie oczekuje. Ale to jej problem. Z bulimii nie wychodzi sie od tak. Powiedzialam jej ze chce wyjsc,,i staram sie...ale to nie znaczy ze mi zawsze bedzie wychodzilo. Ona mowila ze jestem silna tak jak ona....Ale ona jest tez jest slaba!
Za to ostatnio lepiej dogaduje sie z tatą. Bylam z nim na zakupach dzis i na rowerach. Tata jest super! gdyby nie on to nie wiem
Chodze dzis caly czas smutna...mysli mi przychodzą...eh...po co ja zyje...co to jedzenie ktore ma byc dobre, nasze paliwo do zycia...a co ze mną robi...niszczy mnie...Myslalam ze jak schudne bede szczesliwa...ale szczescie nie zalezy od wagi! czuje sie jak...szmata! Bez sensu. W nikim nie mam wsparcia..nikt nie zna mojej prawdziwej twarzy...i nikt nie chcialby jej znac...Dla kogo tu jestem..Po co ja zyje...moze lepiej bylo by skrocic te cierpienia i....nie dokoncze tego zdania
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
ropucha82
17 maja 2009, 00:13ja w wieku 18 lat wpędziłam się w anoreksję. sama sie z tego wyleczyłam ale trzeba mieć motywację. U mnie to był brak okresu i lek przed tym, że nie będe mogła mieć dzieci. Po 10 latach dopiero nauczyłam się zdrowo jesć i nie przejadac nawet po "grzeszku". Spróbuj odwrócic swoja uwage od jedzenia. rysuj, tańcz, czytaj cokolwiek, sprzataj, pomagaj w ogródku, znajdz sobie hobbi. To Cie dowartościuje, lepiej o sobie pomyslisz, problem powoli zacznie znikać bez roztrząsania go. Ja bym nawet z vitalii i innych poradników na temat z diet zrezygnowała bo to pogarsza sprawę. Odpuść sobie. powiedz mogę zjeśc to cholerne ciastko. jutro tez moge je zjeść i pojutrze. Sama zobaczysz, że jak to nie bedzie zakazane to zaczniesz mniej o tym mysleć.
kasiek27
16 maja 2009, 22:59No właśnie zgadzam się z komentarzem niżej :) Ja jakoś z bulimii wyszłam od tak, któegoś dnia za dużo razy zwymiotowałam i powiedziałam sobie DOSYĆ!!! Tak być nie może!! No i nie ma... Mam nadzieję że takich incydentó nie bd miala... A Tb szybkiego wyjścia z tej paskudnej choroby:**
wergra
16 maja 2009, 22:50ojej dziecko, co z Toba jest..? moze wybierz sie do jakiegoś dobrego psychologa, mame też namow na taka wizyte... moze on ci jakos pomoze bo zycie jest naprawde piekne-trzeba umiec sie nim tylko cieszyc.. mam nadzieje ze bedzie z toba juz tylko lepiej, pozdrawiam i trzymam kciuki ze z bulimii wyjdziesz chocby dluga droga ale dasz rade..