Dobry wieczór!
Dzisiejszy dzień był po prostu smutny. Przez pół dnia siedziałam sama, bo Braciszek w pracy. Starałam się skupić na wszystkim, byle tylko nie myśleć. Rano jeszcze zdążyłam się zdenerwować, bo Mama długo nic nie pisała, czy dojechała bezpiecznie. Posprzątałam mieszkanko łącznie z odkurzaniem, pozmywałam naczynia... W końcu nie wytrzymałam i powtórzyłam wczorajszy numer, kiedy z rozpaczy po prostu zaczęłam ćwiczyć :( Wczoraj zrobiłam rozgrzewkę, brzuch, chyba... ręce (Jezu, nie pamiętam! :( ) i na pewno rozciąganie. Nie wiem, chyba coś koło pół godziny ćwiczeń i trochę pomogło. Mimo wszystko źle dzisiaj spałam. Zjadłam owsiankę, a kiedy uwinęłam się w domku, zrobiłam rozgrzewkę, abs, 10 minut cardio i rozciąganie. Łącznie jakieś pół godziny. Dopiero później byłam w stanie wziąć prysznic i trochę się wyszykować na samotne wyjście do Dziadka.
Ostatnio pokonywałam tę trasę z Mamą i dzisiaj po prostu myślałam, że się rozpłaczę. W ogóle przez cały dzień miałam uczucie ucisku w piersiach, jak wtedy, kiedy chce się strasznie płakać, a człowiek nawet na to nie ma siły. Może pomyślicie, że jestem psychiczna, że tak przeżywam wyjazd Mamy, ale nasza trójka - Mama, Bratek i ja jesteśmy bardzo zżyci i zawsze trzymamy się razem. Te rozstania, szczególnie od czasu, kiedy porozrzucało nas po różnych zakątkach świata, są bardz trudne.
Po południu zadzwonił mój E. Wtedy nie wytrzymałam i po prostu rozpłakałam się w słuchawkę. Trochę mi po tym ulżyło, ale nie na długo. Po drodze jeszcze prawie pokłóciłam się z ciotką i byłam wdzięczna Bratu, kiedy w końcu wrócił z pracy i mnie odebrał. U Dziadka odkurzyłam całe mieszkanie - w dużym pokoju walczyłam chyba z pół godziny, bo dywan strasznie zakurzony, a odkurzacz ledwo ciągnął, mimo że worek był pusty. I znowu to jakieś ćwiczenie. Do Dziadka pierchotą, od Dziadka też, jakieś 3 km szybkiego marszu. W domku zrobiłam Bratkowi pieczoną rybę z puree ziemniaczanym, a sobie szybszy obiad z wczoraj. Później tak się plątaliśmy...
Myślę, że dziś wieczorem jeszcze trochę poćwiczę. Bez szaleństw, ale może poszukam czegoś nowego w necie. Nie chcę robić ciągle Mel B, potrzebuję odmiany, a to low-impact-cardio mnie nudzi. Wolę pojeździć na rowerze, pochodzić, poływać albo pojeździć na rolkach. Zobaczę, może znajdę coś fajnego na ręce...
Dzisiejsze fotomenu:
Śniadanie (09:00) to jak zwykle owsianka. Dziś powtórka z wczoraj, czyli wariant wiśniowo-winogronowy - pycha!
II śniadanie (12:15) to surówka ze wszystkiego, co udało mi się znaleźć w lodówce z sosem włoskim Knorr :) Do tego serek wiejski pół na pół z jogurtem.
Obiad (17:00) to wczorajsze kolorowe curry z odrobiną kuskusu i dwiema surówkami z Biedronki :)
Kolacja to jak zwykle oczyszczający zielony koktajl. W związku z pytaniami o przepis, zamieszczam go jeszcze raz (trochę zmieniony):
50-80ml jogurtu naturalnego (u mnie activia),
50g selera
naciowego,
30g surowego baby szpinaku (lub sałaty, jarmużu, co tam macie pod ręką),
50g jabłka ,
70g ogórka,
1 kiwi,
tabletka stevii (lub zamiennik).
Wszystko zblendować i od razu
wypić :)
Proporcje możecie dowolnie zmieniać, nie ma tu żadnych reguł. Tak, jak Wam pasuje :) Mnie ten koktajl wspomaga perystaltykę jelit, oczyszcza, ale nie przeczyszcza :)
Zainspirowana Waszymi radami założyłam w końcu bloga :) To znaczy na razie zarezerwowałam adres :) Wpisy pojawią się (mam nadzieję) w przyszłym tygodniu. Jako że miałam przeboje z Sindbadem (nie wzięłam ze sobą biletu, bardzo mądrze), bałam się, że mogę mieć problem z powrotem do domku w terminie, w którym chciałam, ale na szczęście udało mi się wszystko załatwić i wyjeżdżam we wtorek. Szkoda, ale z drugiej strony wracam z domu do domu...
Dobra, koniec tych smutów. Przepraszam, że dziś wpis w takim nastroju, ale po prostu musiałam się wygadać. Idę popatrzeć, co tam u Was, a później ewentualnie poćwiczyć (chociaż nie wiem, coraz bardziej chce mi się spać).
Buźka! :*
EDIT:
zrobiłam jeszcze 30 minut różnych ćwiczeń na ramiona z Rebeccą Louise :) Od razu mi lepiej, łapki trochę drżą (chociaż spodziewałam się, że będzie gorzej, to jutro dam im odpocząć), jestem zmęczona, lecę pod prysznic i lulu. Może dzisiejsza noc będzie spokojniejsza :) Papa!
banszi
29 marca 2014, 19:26Wszystko takie pyszne omnomnomnom :)
MusingButterfly
29 marca 2014, 15:08Tez musze katowac swoje ramiona , bo sa straszne oporne na moje cwiczenia ;/ ;*
keisho
29 marca 2014, 15:06ja Ci powiem,że mnie takie historie też nei zaskakują. Ta zaskoczyła, no bo w moim mieście i to jeszcze tak blisko mnie. A co do miesiączki to koniecznie skonsultuj się z lekarzem, bo to na pewno nie jest normalne! Cieszę się kochana baaardzo, że założyłaś bloga!
kobiecymokiem93
29 marca 2014, 12:05Oj kochana bardzo dobrze, że się wygadałaś! To bardzo pomaga! Łzy też pomagają z siebie wyrzucić wszystkie smutki. I rozumiem Cię bardzo dobrze bo ja z mama i moją siostrą też jesteśmy bardzo zżyte... Trzymaj się!
earned-not-given
29 marca 2014, 10:05omatkoooo zjadłabym wszystko, co tu wrzuciłaś! a ten koktaj koniecznie muszę spróbować!
ulawit
29 marca 2014, 07:49Goji w zasadzie mnie nie powaliły smakiem, dlatego dodaję je do masy na omlet, bo podobno sa strasznie zdrowe ;) Super ta czerwona owsianka wygląda i zielony koktajl też muszę koniecznie wziąć na celownik, to moje klimaty zdecydowanie :)
winter_beats
28 marca 2014, 21:54bardzo dobrze, że się wygadałaś, wypisałaś, po to masz ten pamiętnik i po to my tu jesteśmy, żeby chociaż wirtualnie posłać Ci dobre myśli i uśmiech :) wysiłek jest dobry na takie negatywne emocje, więc popieram jak najbardziej. też mi się chce już spać, jeszcze najwyżej pół godziny i mykam z książką do łóżka, żeby szybciej usnąć. co do tego koktajlu, to może jesteś moim wybawieniem, co mam jeść wieczorem, bo właśnie dzisiaj to rozkminiam :) trzymaj się cieplutko :)
CzekoladowaSilje
28 marca 2014, 21:46o i ogórka! xD
UlaSB
28 marca 2014, 21:48Ogórka prawie nie czuć w tych koktajlach :) Ja dodaję, bo zdrowy i ma mało kcal :)
CzekoladowaSilje
28 marca 2014, 21:46muszę w końcu zrobić sobie takiego zielonego xd hmm mam banana, jabłko, mleko i szpinak coś mi z tego wyjdzie?;p
UlaSB
28 marca 2014, 21:48Jasne! :) Spróbuj najpierw zblendować wszystko poza mlekiem, a później dodawaj go stopniowo, żeby uzyskać pożądaną konsystencję :)