Dobry wieczór!
Dziś dzień jak codzień, w zasadzie nic nadzwyczajnego. Rano śniadanie, później długi spacer, do Dziadka, do banku, z powrotem do Dziadka, do Biedronki i do domku. Szybki obiad, sprzątanie, trochę leniuchowania, kolacja, ćwiczenia, a teraz jestem z Wami :)
Chciałam dziś zrobić ręce, pośladki i brzuch z Mel B, niestety dałam radę tylko pierwszym dwóm treningom. Do tego rogrzewka i rozciąganie, razem ok. 30 min. Wynik raczej w porządku, szczególnie, że ostatnio nie narzekam na nadmiar energii :P
Dziś znów stałam na wadze, tym razem w aptece. Nie jesteśmy z Mamą pewne, czy waga domowa dobrze działczy, więc wlazłyśmy jedn po drugiej tam. W butach, ubraniach i po południu - mimo wszystko waga pokazała spadek :) Na razie nie będę się chwalić, zresztą wynik nie jest oszałamiający, ale wiem, ŻE COŚ SIĘ DZIEJE :P
Lecimy z fotomenu:
Śniadanie (08.50) to jak zwykle owsianka (jutro może spróbuję czegoś innego, ot tak dla jaj :)), z resztkami mango i kiwi, dziś bez banana. Tym razem dzień wcześniej namoczyłam płatki, otręby i siemię lniane w wodzie, więc owsianka wyszła dość płynna i było jej więcej niż zwykle. Mimo wszystko tylko objętościowo, więc tragedii nie ma :)
II śniadanie (ok. 12.00) znów zabrała ze sobą, bo wiedziałam, że czeka nas wizyta u Dziadka. Oryginalnie zresztą nie było, dziś znów surówka, tym razem z dodatkiem oliwek i cieciorki:
a do tego pół tortilli z serem cheddar, sałatą i wędliną sojową oraz sos grecki knorra (wiem, niezdrowo, ale serio, nie chce mi się dzień w dzień pieprzyć z dressingiem, zresztą powiedzmy, że nie umrę od takiej ilości niezdrowego jedzenia :) Pod spodem widać surówkę :)
Obiad to kolejny maleńki eksperymencik kulinarny. Jako że wczoraj kupiłam kostkę wędzonego tofu, a miałam jeszcze kaszę z grzybami i warzywa na patelnię, postanowiłam zaryzykować i po raz pierwszy w życiu zrobić grillowane tofu. Może to głupie, ale nigdy nie jadłam tak przyrządzonego tofu. Króciutko (bo nie było czasu) zamarynowałam je w sosie sojowym, oleju sezamowym, pieprzu ziołowym, soli i garam masali i usmażyłam na patelni grillowej. Było pyszne i chrupiące, coś mi się wydaje, że jutro poleci to samo :)
Na kolację jak zwykle serek wiejski, jogurt (tym razem suszona śliwka), łycha otrąb i winogronko :) Pycha! Naprawdę uwielbiam swoje kolacje :)
Poza tym, tak jak mówiłam, trochę aktywności fizycznej:
- długi spacer
- rozgrzewka z Mel B
- ramiona z Mel B
- pośladki z Mel B
- rozciąganie z Mel B
Na dziś to chyba wszystko :) Lecę pić i lulu ;p
Dobranoc!
Peyton1983
22 marca 2014, 20:52smacznie, zdrowo, kolorowo:)
keisho
22 marca 2014, 18:58Ukryłaś Małpko miasto w którym mieszkasz, a już chciałam spojrzeć czy miałabym do Ciebie daleko hahah :)
kathriinka
22 marca 2014, 12:46Pysznie wyglądają te Twoje posiłki, muszę spróbować przyrządzić coś z tofu :) Trzymam mocno kciuki za Twoją wytrwałość!! :)
keisho
22 marca 2014, 11:35Ach dziękuję kochana za te miłe słowa :* wróciłam,wróciłam, nawet nie pomyślałabym sobie, żeby mogło być inaczej! Wakacje coraz bliżej! A Ty jak zwykle same pyszności, nie no naprawdę przygarnij mnie do siebie, będę Ci sprząąątać i nie wiem co tam jeszcze robić hahaahh :)
andzia655
22 marca 2014, 00:01Dziewczyno Ty możesz być przykładem konsekwencji i uporu w działaniu dla wielu osób. Tak trzymaj ja będę Ci kibicować.
CzekoladowaSilje
21 marca 2014, 23:13ja własnie zaczynam.. zawsze się na swojej "intuicji" kulinarnej opierałam... ale od kiedy znalazłam ten blog to szukam kolejnych xD Stwierdziłam iż warto czasem i z innych pomysłów skorzystać ;p