Dobry wieczór!
Dzisiejszy dzień zaliczam do tych z gatunku "bleee...". Nie wiem, jak tam pogoda u Was, ale u nas był dzisiaj taki wiatr i deszcz ze śniegiem, że postanowiłam nie ruszać dupy z domu. No nie było nawet szans pójść do sklepu, więc i z obiadem musiałam kombinować. Taka pogoda kompletnie mnie zabija i odbiera wszelkie siły, tak że cały dzień spędziłam praktycznie na kanapie nie robiąc kompletnie nic albo czytając Pana Samochodzika. Zauważyłam też ewidentny brak cukru w organizmie, no kompletnie nie miałam na nic siły, dosłownie każdy ruch wymagał ode mnie tytanicznego wysiłku. Chciałam dziś zmniejszyć bilans kaloryczny (wodny zmniejszyłam nie z własnej woli, bo w domu nie było juz ani kropli wody, więc nadrabiałam herbatą), ale czułam się tak źle, że stwierdziłam, że pieprzę.
Gapiłam się bezwiednie w telewizor i wlepiałam gały w Kevina Spacey'ego, w którym to aktorze od lat jestem niezmiennie zakochana (zaczęło się chyba od "American beauty") w reklamie jakiegoś tam banku... Zastanawiałam się, dlaczego tak świetny aktor zgodził się na zagranie w reklamie i jak bardzo chciałabym być na miejscu Dereszowskiej :P Reklama jak reklama, może być, ale mówię Wam - gapię się jak zaczarowana za każdym razem, kiedy ją puszczają :D
Moja jedyna aktywność fizyczna polegała dziś na robieniu sobie herbaty... w końcu jednak doszłam do wniosku, że jednak trzeba ruszyć odwłok i zaczęłam szukać jakiegoś spokojnego cardio na yt. Znalazłam coś, co określa się jako "low-impact cardio" i wiecie co? Chyba nareszcie znalazłam trening dla siebie! Mnie nie wolno skakać, wykonywać pajacyków, wyskoków itp. ze względu na moje cholerne kolana, a ten trening, mimo że wcale nie prostszy od typowego cardio, wyłącza takie ćwiczenia i jest skierowany do osób takich jak ja! :D Pociłam się jak mysz, myślałam że nie dociągnę tych 30 minut, ale dałam radę. Byłam męska, ale nogi trzęsły mi się jeszcze pół godziny po treningu. Wycisk jak cholera. Poczytałam trochę, z tego co widzę ma mnóstwo zalet i chyba przy nim zostanę. W sieci jest mnóstwo różnych treningów tego typu, więc nie będę narzekać na monotonię. Jeśli któraś z Was nie czuje się na siłach, żeby robić typowe cardio, jest za mało wygimnastykowana, ma ogromną nadwagę lub tak jak ja jest po prostu chora, to bardzo Wam polecam te ćwiczenia :) Po tym zrobiłam sobie jeszcze rozciąganie z Mel B, którą wciąż uwielbiam i na dzisiaj dałam sobie spokój. Nie będę się do niczego zmuszać, jak nie mam siły, trening ma być przyjemnością, a nie katorgą.
Dobra, znowu się rozpisałam... Jedziemy z fotomenu.
Na śniadanie (09.00) zjadłam owsiankę w stylu piña colada - mój własny, całkiem udany wynalazek z ananasem, bananem i wiórkami kokosowymi:
II śniadanie (12.00) to tost z serem, wędliną sojową i ketchupem, wczorajsze placki kukurydziane i kilka kawałków ananasa:
Obiad (15.30) to było małe ryzyko, bo musiałam kombinować z tego, co było w lodówce, a czułam się tak do dupy, że nie chciało mi się nawet myśleć. Chciałam cukrów, ugotowałam więc kaszę jaglaną. Chciałam warzyw, sięgnęłam więc po resztki warzyw na patelnię z zamrażalnika. W końcu pomyślałam, żeby jakoś to fajnie połączyć i wpadłam na pomysł zrobienia jajecznicy z dwóch jaj z kaszą jaglaną i tymi warzywami. Czysta improwizacja, w życiu nie jadłam jajecznicy z kaszą, ale pomysł okazał się niegłupi. Z wierzchu posypałam go serem i szczypiorkiem, dorzuciłam łychę biedronkowej surówki z białej kapusty i miałam obiad jak ta lala :D Danie może mało fotogeniczne, ale smakowało nieźle :)
Kolacja (19.00) to jak zwykle serek wiejski z brzoskwiniowym jogurtem, otrębami i wiórkami kokosowymi, których na zdjęciu nie uwzględniono ;-)
Sorry za jakość zdjęć, ale ciągle dysponuję jedynie telefonem, a w dodatku nie mam możliwości robić fotek przy dobrym świetle.
Jako że wagą również nie dysponuję, zmierzyłam się dzisiaj. Niby gdzieś tam coś tam spadło (oczywiście najwięcej na cyckach :/), ale szału nie ma, dupy nie urywa :) Ja tym pomiarom i tak nie wierzę, bo nie jestem pewna jak się mierzyć... ale niech będzie, że parę cm spadło :)
Tymczasem trzymajcie się ciepło i do jutra :*
elirena
16 marca 2014, 19:38Ło z tym obiadem to rzeczywiście misz masz niezły - chyba w życiu bym nie wpadła na takie połącznie. U mnie dziś było chyba 20 stopni w cieniu, ale też mi się wogóle nie chciało ruszać, może jakbym była na plaży, palmy etc... to bym podbiegła do wody:P
winter_beats
16 marca 2014, 14:49o! ten trening to coś dla mnie, też mam problemy z kolanami, zwłaszcza prawym, skakanie odpada całkowicie, więc byłoby to dla mnie idealne. podoba mi się Twoje jedzonko, a zdjęcia też robię telefonem, ale to z lenistwa, bo nie chce mi się załączać aparatu do każdego posiłku, a poza tym chcę go już jeść, a nie szukać dobrego światła czy ładnego ustawienia :) pozdrawiam :)
CzekoladowaSilje
16 marca 2014, 13:25otóż to... ja po tej przerwie.. no w sumie prawie 3 miesięcznej ...jak weszłam na bieżnie i chciałam biegać jak dawniej.. to oj srogo się zawiodłam x.X 2 minuty i zadyszka.. po prostu mnie zmurowało...
szabadabada
16 marca 2014, 13:06świetnie że znalazłaś trening dla siebie! Moja wczorajsza aktywność też prawie ograniczała się do zrobienia sobie herbaty :DDD ale trzeba to będzie nadrobić. Choć caly dzień chodzi coś za mną... coś bym zjadła ale nie wiem co. wiem tylko że nie będzie to zdrowe. Twoje nieustanne pomysły owsiankowe sa ultra inspirujące :D muszę podkraść ;) ps: a ten tost i ananas to chyba bezwiedna inspiracja stroną główną vitalii :D
CzekoladowaSilje
16 marca 2014, 12:55Mam tylko nadzieję, ze nie poniesie mnie i nie zacznę jeść owsiankowych - 3 dań.... kiedyś tak miałam ale z kaszką manną... wcinałam ponad miesiąc kaszkę na śniadanie kolację,.. a i czasem wpadła jakaś dodatkowa xD oczywiście nie pochwalę się ile przytyłam.. ale podpowiem ze była to dość znaczna suma.. zwłaszcza ze to nie był czas diety więc do kaszki dokładałam różnych mniamuśnych rzeczy.. w tym oczywiście cukier
CzekoladowaSilje
16 marca 2014, 12:10oh jejciu jej! Miałaś rację... taka jest o wiele lepsza ! Zrobiłam sobie dzisiaj.. zmiksowałam banana z mlekiem + zgrzałam 2 łyżki otrąb owsianych + mleko + cynamon = to bananowe i ugotowane rozmieszałam i było cudowne! Już się nie mogę kolejnego śniadania doczekać ^.^