Cześć dziewczyny!
Dzisiejszy dzień jest/był całkiem spoko :) Jak już wczoraj pisałam, byłam dziś z Mamą na spacerku. W Takko miałam już w rękach nowe spodnie (44), bo wszystkie, które mam przy sobie centralnie zjeżdżają mi z dupy, ale stwierdziłam, że nie wydam stówy na spodnie, które będę nosiła może przez dwa miesiące, bo później będą (mam nadzieję) za duże :) Tak że spodni w końcu nie kupiłam.
Wpadłam za to do Empiku i zostawilam tam 90 zł. Kupiłam 4 książki kucharskie, a właściwie 3 książki (przy czym żadna nie jest stricte wegetariańska) i jeden zeszycik, przepięknie wydany, na ulubione przepisy :D Cudo! Znalazłam dwie całkiem fajne książki z przepisami z warzyw i jedną z pomysłami na lunchboxa :D Szkoda, że jest dość cienka, ale sporo w niej fajnych przepisów, więc kupiłam :) Kiedy wrócę do Niemiec, porobię porządne zdjęcia i pokażę Wam co i jak :)
Spacer był dość długi, na końcu poszłyśmy jeszcze do Biedronki i potem tachałam do domu raczej ciężką torbę z zakupami. Ugotowałam Rodzinie obiad (makaron z sosem śmietanowo-pieczarkowym), a sama wreszcie postanowiłam wypróbować jakiś przepis z nowych książek. Padło na placuszki kukurydziane, które były po prostu niebiańsko pyszne :D Kukurydzę ubóstwiam tak czy inaczej, a w tej postaci... mogłabym nigdy nie przestawać ich jeść :D
W międzyczasie posprzątałam kuchnię, a później w końcu usiadłam. Zmusiłam się do zrobienia cardio (musiałam przerwać, kiedy pojawiły się skoki) i 20-minutowy trening całego ciała. Myślałam, że nie dociągnę. Ale w ogóle dzisiaj śmiesznie się czuję, nie wiem, o co chodzi, głowa mnie boli i mam dziwne przypadłości natury kobiecej... Mam kurde nadzieję, że nie jestem w ciąży :/
Fotomenu:
Superszybkie śniadanie (bo Mama mnie nie obudziła, a że śpię z zatyczkami w uszach, nie słyszałam budzika) składało się z mocnoczekoladowej owsianki z wiórkami kokosowymi i dwiema kostkami czekolady gorzkiej Goplana (uwielbiam tę czekoladę, jest przepyszna!):
II śniadanie to tost z wędliną sojową i favitą, odrobina ketchupu i szklanka biedronkowego jogurtu pitnego z limonką i liczi:
Obiad to megapyszne placuszki z kukurydzy, biedronkowa surówka z białej kapusty i sałatka z pomidorów, papryki, oliwek i cebuli, za przeproszeniem, dymki:
Jako dipu do placuszków użyłam resztki wczorajszych warzyw z makaronu:
Po męczarniach, przepraszam, ćwiczeniach z Mel B, przyszedł czas na podwieczorek - resztę sałatki z pomidorów posypanej favitą (źródło białka), surówkę z kapuchy, resztki marchewki i łyżkę paprykarza warzywnego:
Na kolację zjem serek wiejski z resztą jogurtu pitnego.
Może jeszcze pobawię się w prasowanie, ale nie wiem, czy będzie mi się chciało :) Powinnam zresztą wreszcie zająć się swoimi ohydnymi paznokciami, bo można rzucić pawia patrząc na nie. I mam zamiar nareszcie się wyspać...
Trzymajcie się cieplutko, idę się pogapić, co u Was, a później pewnie wezmę się za czytanie Pana Samochodzika :)
Buźka! :*
zzuzzana19
5 kwietnia 2014, 13:39Aj, ta owsianka, mmm :P
PerfectGirl4Life
15 marca 2014, 00:46Pysznie wygląda ta owsianka :D
MusingButterfly
14 marca 2014, 19:25Pysznie u Ciebie ;) A moze jakis przepisik na placuszki ??:) Tez spie z zatyczkami w uszach D: