Dziś teoretycznie powinnam dodać wpis z dnia 16. Nie dodaję, bo ostatnie 6 dni, to nie była dieta, tylko pasmo niepowodzeń. Dałam ciała po całości...W piątek wyjechałam z rodziną, stołowałam się u babci, gdzie ciężko się oprzeć tylu niezdrowym pysznościom... Tak więc w piątek zjadłam flaki z białą bułką, kotleta schabowego z frytkami, 2 kawałki szarlotki, miseczkę lodów i kanapki z szynką... Potem jeszcze 2 piwka... Sobota nie lepsza, w niedzielę trochę przystopowałam, ale też bez szału. Nie ćwiczyłam przez wszystkie te dni. Jedynie wczoraj przebiegłam 2,5km no i zrobiłam sobie przymusowy "spacer farmera" z walizkami przez pół miasta, przez co ponaciągałam sobie mięśnie...
Od dziś miałam wrócić do diety, nie udało mi się. Zamiast biegania przytrafiło mi się 2h zbierania truskawek (to też jakiś ruch, ale mały), a co do diety, to nie jadłam co 3 godziny. No i z jakością też średnio...
Śniadanie: musli z mlekiem
Obiad: pstrąg pieczony, pomidor, frytki
Kolacja: 3 małe kromki razowego z serkiem topionym i salami
ŻENUA.
Waga pokazała rano 61,8kg, czyli nic nie idę do przodu, mój plan leci na łeb na szyję.
Kupiłam sobie matę do Yogi i nową wagę, może w końcu będzie dobrze działać...
Zaszalałam też w weekend z zakupami. Mam strój kąpielowy na ten sezon, w którym wyglądam naprawdę grubo. Dlatego muszę zacząć ostrą pracę nad sobą... Wcisnęłam się też w ładne spodnie, ale i tak będę musiała się do nich przekonać.
Od jutra wracam do pisania pamiętnika na pełnych obrotach, tylko to mi coś daje.
angelisia69
25 czerwca 2015, 05:02bylo minelo,trzeba dzialac dalej
Aria.
25 czerwca 2015, 00:17No faktycznie mało tego jedzenia, ale czasami tak się zdarza byle tylko nie za często i będzie dobrze :) Trzymam kciuki mam nadzieję że wrócenie do pisania pamiętnika da ci mega kopa :)
wiola7706
24 czerwca 2015, 23:59Nie tak bardzo zawaliłaś. .. co nie zmienia faktu, że czas najwyższy wrócić do realizowania planu.