A bałam się. Przez weekendowy wypad za granicę nie trzymałam diety jak trzeba. Co prawda jadłam tylko 2-3 razy dziennie i miałam dużo ruchu, ale mimo wszystko. Poza tym po powrocie w niedzielę zeżarłam trochę słodyczy. I jeszcze mam okres. Mimo to znów spadło 0,7 kg. Nie wiem dlaczego pasek postępy namiętnie pokazuje, że zaczynałam z wagą 101,5 kg, kiedy doskonale wiem, że były to 103 kg. I taką wagę wtedy wpisałam. No nic, nieważne.
Powoli chciałabym wprowadzić trochę ruchu, chociaż spacery czy inny rower, ale jest tak zimno i wietrznie... Ćwiczenia w domu niestety nie sprawiają mi najmniejszej przyjemności. Może coś się wymyśli.
Dietę znów trzymam od poniedziałku i tym razem przychodzi mi to bez większego trudu (poza okresami, kiedy zwyczajnie jestem głodna między posiłkami, a nie mam szansy zjeść czegoś w najbliższym czasie). Jem to co lubię i raczej się najadam. Krytyczne są posiłki z dużą ilością owoców, bo szybko łapie mnie głód, ale poza tym jest naprawdę ok. 😊