Niedziela jak to niedziela. Spokojny dzień. Kościół, wizyta u babci. Wizja nadchodzącego egzaminu. Nie stresuję się. Chyba. Dzień upłynął szybko ale raczej dość miło.
Menu:
- śniadanie 8.00: 2 kanapki z ciemnego pieczywa, miks sałat, wędlina, troszkę mozzarelli, pomidorki koktajlowe, kiełki rzodkiewki
- 2 śniadanie 11.00: koktajl szpinakowy (pół szklanki)
- do obiadu jeszcze daleko, a byłam już taka głodna więc o 14.00 najmniejsza activia do picia jaką znalazłam
- obiad 16.00: makaron pełnoziarnisty, grillowana pierś z kurczaka, sos szpinakowy na bazie jogurtu naturalnego
- kolacja 19.00: sałatka: miks sałat ze szpinakiem, resztka mozzarelli, pół ogórka, kilka pomidorków koktajlowych, tuńczyk (niestety w domu miałam tylko w oleju sojowym), łyżka jogurtu służąca za sos
Napoje:
- około 2 l wody mineralnego niegazowanej
Aktywność:
- nic szczególnego (trzeba to zmienić)
Co tam u Was Kochani? Dajecie radę?
Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...
fokaloka
3 lutego 2015, 08:48Pysznie wygląda ten makaron, ale szpinak mi nie smakuje ;/
ToBeMyself
3 lutego 2015, 08:54Ja też myślałam, że mi nie smakuje ale kilka przypraw i nawet nie czuć. :) Pozdrawiam
fokaloka
3 lutego 2015, 09:27Właśnie też mi się wydaje, że to kwestia tego, że nie umiem go dobrze przyprawić :)