Dzień minął jakoś tak szybko. Około południa wróciłam z Krakowa. Ogarnęłam wszystkie sprawy związane z komputerem, ugotowałam obiad i tak zleciało.
Moja dzisiejsza pokusa:
- centymetr, patrzył na mnie i już miałam go w rękach jak powiedziałam, że to nie najlepszy moment (okres) i poczekam te kilka dni. Już się nie mogę doczekać. Słusznie?
Menu:
- śniadanie: bułka pełnoziarnista z pomidorem i mozarellą
- 2 śniadanie: 2 wafle ryżowe z białym serkiem i ogórkiem
- nie wiem co: 2 szklanki soku ze świeżo wyciśniętych pomarańcz
- późny obiad: łosoś bez grama tłuszczu, warzywka gotowane
Aktywność:
- trochę pomaszerowałam
- bieganie
- ciężarki: 50x10x10x10
Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...
-inna-
11 stycznia 2014, 13:53Brawo :) ja mam chyba taką blokade w głowie,że nie dam rady. wiadomo na początku pewnie bym sapała jak parowóz ale z każdym razem pewnie było by lepiej :)
MissPiggi
11 stycznia 2014, 12:58Ja w ogóle zauważyłam, że pierwsze wyjścia w bieganiu są najsłabsze, ale to nie dlatego, że nie damy rady, tylko dlatego, że mamy blokadę psychiczną i sami sobie wmawiamy, że rady nie damy ;) A z czasem ta blokada jakby pęka i nagle odkrywamy, że spokojnie jesteśmy w stanie biegać dłużej;) Ja tak przynajmniej zawsze miałam:P
fokaloka
10 stycznia 2014, 21:01Bardzo słusznie :)