Cześć.
Dzisiejszy dzień minął tak szybko. Jestem już bardzo zmęczona, bo nie miałam drzemki i byłam nadzwyczaj aktywna.
Nie mogłam się już doczekać ważenia, by sprawdzić efekty. Rano stanęłam na wagę, a tam... 79,8 kg... Powiem że nie na to liczyłam, byłam mocno zawiedziona. Dla pewności zmierzyłam obwody i jedyne co spadło to -1cm w obwodzie brzucha na wysokości pępka. Jeszcze według pomiarów przybrałam w biuście 4 cm w tydzień, więc musiałam coś na początek źle zmierzyć.
300 g w tydzień to niewiele, zwłaszcza że specjalnie zaczęłam dietę od razu po okresie. Liczyłam na co najmniej kilogram... w końcu po pierwszym tygodniu odchudzania spadki bywają najwyższe.
No trudno, muszę to zaakceptować i wyciągnąć wnioski. Dalej się starać. Nie powiem, zmobilizowało mnie to dziś do zwiększenia aktywności. Był spacer, potem ćwiczenia z gumą, orbitrek w szybkim tempie i ze zwiększaniem obciążania a na koniec jeszcze 10 min kręcenia hula hopem. Teraz to odczuwam i zasypiam na siedząco.
A z jedzenia było:
owsianka z truskawkami i orzechami włoskimi,
bułka z masłem orzechowym i jabłko,
zupa pomidorowa z kaszą jaglaną i twarogiem,
sałatka z kurczaka, kukurydzy, papryki, olej z dyni, olej rydzowy, prażynki krewetkowe, skyr i banan z kakao w proszku
Kaloryczność 2000 kcal chcę jeszcze kontynuować przez ten tydzień, aby się upewnić. Jak nie będzie spadku za tydzień to obetnę.
Przeanalizowałam swoją dietę i jak dotąd jadłam dziennie 45% tłuszczu. Chcę to zmniejszyć do 35-40%.
W ogóle po spacerze byliśmy na zakupach w biedronce i przechodząc obok drożdżówek i pączków tak mi zapachniało... Ale się nie złamałam, tak samo nie kupiłam tych lodów pistacjowych o których myślałam cały tydzień. Zamiast tego kupiłam skyry naturalne i banany. Dosładzam kakao w proszku (tym co większość składu to cukier) i na razie to mój zamiennik słodyczy.