Za mną już 2 tygodnie diety... Myślałam, ze niczego nie będzie mi brakować ale jednak :D W piątek pofolgowałam i zjadłam chipsy i kilka ptysi z pysznym nadzieniem smietanowym :D Oczywiście waga skoczyła ale już dzisiaj spowrotem miałam na liczniku 69,7 kg.
Brakuje mi ilościowo porcji posiłków :D Oczywiście śniadania, przekąski, podwieczorki i kolacje są spore ale nie jestem przyzwyczajona do tak małych porcji obiadowych i z tym nie mogę sie ogodzić... zlikwidowałam z diety ryby. Niestety nie jestem w stanie ich zdzierżyć, starałam się ale jednak nie będzie z tego miłości ... nawet sympatii.
Jestem zadowolona. Od dawna moja waga nie miała na przodzie szóstki i mimo tego, że mozolnie mi idzie to jestem bardzo zadowolona. Najważniejsze to iść na przód i się nie poddawać. Moim postanowieniem na kolejne tygodnie jest ścisłe przestrzeganie diety bez odstępst. Mam nadzieję, że mi się uda :)