Po ostatnim dwutygodniowym zastoju zważyłam się w czwartek - i w końcu waga ruszyła - spadło pół kilo. Dzisiaj kolejny pomiar - do zdrowej rywalizacji punktowej - a waga wciąż na poziomie czwartkowym. Faktycznie nie warto się ważyć częściej niż 1 w tygodniu. Zakładam, że gdybym po poprzednim tygodniu zważyła się dopiero dzisiaj i zobaczyła na wadzę pół kilo mniej, to cieszyłabym się, że w końcu waga ruszyła. A tak? Znów jakiś niedosyt czuję - no bo przecież od czwartku mogła chociaż trochę spaść - o 0,1 czy 0,2...
No i tak zaczęłam się zastanawiać, czy da się zaplanować odchudzanie. Ale dochodzę do wniosku, że chyba nie...
Mimo wszystko gdzieś w głowie mi siedzi planowanie... Tylko po co? Po co, skoro nie mam na to tak na prawdę wpływu. Podczas ostatniego 2-tygodniowego zastoju pilnowałam diety, ćwiczyłam co drugi dzień, dużo piłam.. A waga i tak stała.
Planowałam wcześniej schudnąć do połowy czerwca do 54 kg. Teraz już modyfikuję swoje wyobrażenia na temat czerwcowej sylwetki i marzę, żeby miesięcznie gubić po 2 kilo - wtedy dojdę do 57 kg i chyba nie powinno być źle.. Tyle ważyłam na własnym ślubie i nie było ze mną najgorzej. A przecież teraz też ćwiczę, to i inne ciało powinnam mieć po odchudzaniu - taką przynajmniej mam nadzieję...
Tylko czy plany o 2 kg w miesiącu da się zrealizować? Niby nie dużo, ale...
Ciągle kombinuję też przy kaloryczności. Nie wiem czym ostatni zastój byl spowodowany. Zmieniłam w tym czasie kilka rzeczy i nie wiem, która tak na prawdę wpłynęła na moją wagę, że ta nie chciała się ruszyć ani o 0,1:
- albo zwiększenie kaloryczności z 1400 na 1500 - a to już nie jest dobre, bo przecież kaloryczność 1500 to nie jest dużo... W każdym razie zniechęcona zastojem - głupio, bo głupio - zmniejszyłam kaloryczność znów do 1400... Spadło to 0,5 kg, ale żeby naprawić błąd wróciłam do 1500. No i zobaczymy, czy znów będzie zastój po tygodniu...
- albo picie dużej ilości wody. W 2 tygodniach zastoju piłam po 2 l płynów dziennie. Wcześniej - zazwyczaj około 0,5 l. Ja na prawdę mało piję. I już się zaczęłam zastanawiać, czy to nie przez wodę tak spuchłam?
- albo to był po prostu zwyczajny zastój - taki jak zdarzają się w diecie.. Taki, na którego nie mamy wpływu i przez to -niestety - nie jesteśmy w stanie zapanować sobie spadków i odchudzania.
Nie wiem czy to kwestia pogody czy czegoś innego, ale czuję i widzę po sobie, że nie tryskam już energią jak na początku stycznia. Zauważam też, że zaczyna się pojawiać niebezpieczeństwo w postaci złych myśli - a może sobie coś zjem.. w końcu waga nie spada, to chociaż sobie humor poprawię. Bo po co mam się odchudzać, skoro moje wyrzeczenia nic nie dają...
Odganiam te myśli, a jeśli już faktycznie nie mogę wytrzymać bez podjedzenia, to biorę małą garść rodzinek czy orzecha - w końcu przy kaloryczności 1400 mi chyba nic złego nie zrobią?
A później myślę sobie - a co jeśli nie chudnę przez tą garść orzechów? Może to jednak za wiele?
W każdym razie - pomimo jakiejś nostalgii i braku poweru - nie poddaję się. Mam nadzieję też, że zwalczę zachcianki na podjadanie.
Dzisiaj znów będzie siłownia. W sobotę też była - chociaż wtedy zmieniłam towarzystwo siostry na męża ;-)
I walczę - mimo braku chęci. Bo przecież płakanie i użalanie się nad sobą mi nie pomoże. A szkoda, bo byłoby łatwiej...
Orzeszek1984
7 lutego 2017, 12:51Woda to podstawa w diecie więc naprawde nie szukaj w tym przyczyny zastoju. A Vitalia w ustawieniach tam ma info ile powinnas chudnac w tyg. Ile oni tam podaja?bo jesli wg Twoich ustawien podają ze masz np. 0.6 kg na tydzien to raczej tak bedzie. No i dlatego lepiej rzadko sie wazyc bo te spadki beda rzadkie.Im rzadziej sie zwazysz tym mniej bedziesz sie martwic...postaraj sie tez wewnetrznie nastawic ze dobrze ze w ogole postanowilas byc na diecie bo bedziesz lepiej wygladac i zdrowsze to pod kazdym względem. Ciesz sie z kazdej drobnostki tzn ze waga jest nizsza juz jest i jedrniejsza sie robisz dzieki sportu. Bedzie dobrze!
SzczesliwaByc
11 lutego 2017, 00:24Wg ustawień powinnam chudnąć 0,7... przez 2 tygodnie był zastój, później schudłam 0,5... Nie ma chyba co się sugerować tym vitaliowym przelicznikiem. A o wodę ciągle walczę, chociaż na razie zatrzymuję się na 1,5 l. Z dwoma jest mi już ciężko, bo zazwyczaj dopijałam na siłę przed spaniem i później miałam problem w nocy :P
Faina
6 lutego 2017, 21:06Sama do tego doszlas, diety nie sposob zaplanowac :( mysle, ze zachowanie twojej wagi moglo tez byc spowodowane zmianami, nie dalas czasu organizmowi sie przyzwyczaic, skakalas i z kalorycznoscia i woda, jak dostal mniej to moze magazynowal wode na wypadek uciecia wiekszej ilosci? Tak czy siak nie poddawaj sie! I sama slusznie zauwazylas, ze im rzadziej sie wazysz tym lepiej ;) Powodzenia!
SzczesliwaByc
6 lutego 2017, 21:41A szkoda, o ile byłoby łatwiej :) No ale nic - nadal liczę, że przynajmniej te 2 kg miesięcznie poleci ;-) No i że ciało mi się ujędrni po siłowni. W październiku zrobiłam sobie zdjęcia (myślę, że od wtedy do stycznia się wiele nie zmieniło) i teraz zrobiłam nowe i przynajmniej z tyłu już jakaś różnica jest ;-)
Tereenia
6 lutego 2017, 17:34Kochana, na pewno nie powinnaś ograniczać picia wody. Przecież to tłuszczu chcesz się pozbyć a nie się odwodnić. Jeśli masz problem z zatrzymywaniem się wody w organizmie, to raczej należałoby poszukać przyczyny tego ale wody na Twoim miejscu bym nie ograniczała. Odpowiednia ilość wody jest potrzebna. Z tego co wiem, to jeśli zaczyna się pić więcej wody, to organizm może początkowo trochę więcej jej zatrzymywać dopóki się nie przekona, że nie musi jej całej magazynować, bo nie zamierzasz mu znowu zacząć jej ograniczać. Podniesienie kaloryczności to dobra decyzja. 1500kcal to i tak nie jest dużo. Powodzenia i nie poddawaj się złym myślom :-)
SzczesliwaByc
6 lutego 2017, 21:04Wiesz - ja nie ograniczam specjalnie.. ja po prostu zapominam o tym, żeby pić :/ Ale staram się walczyć, chociaż 2 l to już wciskałam z oporem. Także na razie chyba zatrzymam się na 1,5.. zawsze to lepiej niż 0,5, a jak już wejdzie w nawyk to pewnie będzie łatwiej. I to racja, że mój organizm nauczony do malej ilości wody - nagle dostając 2 l dziennie mógł zacząć magazynować. Może stąd zastój i w wadze i w centymetrach mimo trzymania diety i ćwiczeń co 2 dzień. A ze złymi myślami walczę cały czas :) Dzięki :)
Tereenia
6 lutego 2017, 21:31A to jest tylko woda czy pijesz też jakieś ziółka czy herbatki owocowe? Bo to też się dolicza.
SzczesliwaByc
6 lutego 2017, 21:37Liczę w sumie wszystkie płyny... Niestety jakos tak mój organizm się już przestawił, że po prostu zapominam o piciu. Wypijam kawę a później ewentualnie coś dopijam od czasu do czasu i tyle. Muszę się na prawdę porządnie pilnować, żeby wypić coś więcej. Teraz troszkę inaczej jest jak chodzę na siłownię, bo tam wypijam 0,7-1 l wody bez problemu.
Tereenia
6 lutego 2017, 21:50Łał, to ja znowu nie dałabym rady na takiej ilości płynów. Ja wypijam 2,5 - 3l, z czego 3-4 szklanki w ciągu dwóch pierwszych godzin po wstaniu rano. Ale znowu moja mama ma tak jak Ty, potrafi przez cały dzień wypić 3-4 szklanki płynów.
SzczesliwaByc
6 lutego 2017, 21:58No to ja jak już mi się przypomni to wieczorem w siebie wlewam, żeby tylko wypić nieco więcej. A później cierpię w nocy :P Ale gdybym rano kawy nie wypiła, to mogłabym w ogóle do wieczora nic nie pić. Dzisiaj np idąc na 18 na siłownię zorientowałam się, że poza kawą nic nie wypiłam. No i teraz nadrabiam, żeby chociaż te 1,5 mieć
Lili24
6 lutego 2017, 15:30Oj Kochana, co to za brak sił, głowa do góry i do dzieła ;)
SzczesliwaByc
6 lutego 2017, 21:01Fajniej się walczyło, jak spadki były ;-) Aczkolwiek mimo wątpliwości walczę dalej - nie mam nic do stracenia a wiele do zyskania... Tzn do stracenia mam kilogramy ;-)
Nattiaa
6 lutego 2017, 14:15od środy zaczynam znowu diete Vitalii na 1600 kcal zobaczymy czy wytrwam :D
SzczesliwaByc
6 lutego 2017, 21:00Trzymam kciuki :) Które to podejście? Moje trzecie do diety Vitalii - i mam nadzieję, że do trzech razy sztuka. Aczkolwiek wykupiłam abonament 3-miesięczny mimo, że odchudzanie na pewno potrwa dłużej...
Nattiaa
7 lutego 2017, 07:31moje drugie i diete mam na 2 miesiące, jak będę zmotywowana to wykupię dalej :)
SzczesliwaByc
7 lutego 2017, 09:42Trzymam kciuki, żeby motywacja nie opuszczała :)
Nattiaa
7 lutego 2017, 09:57od jutra z kopyta!! :D