Chyba muszę wrócić do codziennego pisania pamiętnika, bo widzę, że stopniowo i powoli schodzę na złą drogę. Codzienne notatki, "spowiadanie" się Wam powodowało, że bardziej starałam się trzymać w ryzach. Może powrót do takiego nawyku spowoduje, że się całkiem nie stoczę.
Ostatnio pisałam ponad 2 tygodnie temu i od tego czasu wagowo za bardzo nie ruszyło. Przed weekendem ważyłam 65,4 kg, później weekend - roczek mojego synka - i popłynęłam. Chociaż szczerze - bardziej dzień po imprezie, wyjadając "resztki" niż w dniu samej imprezy. W poniedziałek zobaczyłam 66,3 kg, więc niespełna kilogram przybrałam w weekend, ale dzisiaj już wróciłam do 65,5 kg.
Coraz mniejsze szanse widzę na wagę 54 kg w czerwcu... Ba, nie wiem czy uda mi się z tak powolnym schodzeniem dojść do 57 do tego czasu.
Niestety - mój motywator, coś co dawało mi niezłego powera - musiałam na razie odstawić. O co chodzi? O siłownię. Dostałam zakaz ćwiczenia na ciężarach i ogólnie mam nie obciążać kręgosłupa. Od dłuższego czasu czuję mrowienie w części kręgosłupa. W końcu wybrałam się do neurologa i podczas badania wyszło, że... Nie mam odruchów w części brzucha Mam czucie, czuję dotyk, ale nie ma takiego charakterystycznego łaskotania czy "skakania" brzucha przy delikatnym dotyku. Dostałam skierowanie na rezonans magnetyczny, na który muszę poczekać jeszcze trochę ponad tydzień i zakaz od lekarki czytania internetu. Do tego drugiego niestety się nie dostosowałam i żałuję, bo już wyczytałam bardzo negatywne informację na ten temat. Teraz już nie zaglądam, po prostu czekam... W każdym razie bez siłowni czuję się gorzej, mam wrażenie, że nie uda mi się schudnąć, a skoro tak jest to... zaczęłam podjadać. Wieczorami :( Plus, że nie tykam słodkiego czy słonych przekąsek, ale nie ukrywajmy, że kilka garści rodzynek czy orzechów na wieczór też bezkaloryczne nie jest :(
Dajcie proszę kopa, bo nie dość, że strach o zdrowie, to jeszcze odpuszczam dietę... Początek roku pod tym względem był dużo lepszy, do dzisiaj pamiętam jak się cudownie czułam. Teraz to uczucie, to tylko wspomnienie...
Orzeszek1984
23 lutego 2017, 14:37wyspowiadałaś się nam i bardzo dobrze!A teraz juz wiesz co robić: pisz codziennie i rzuć sobie wyzwanie pt nie bede podjadać! No i skoro sportu nie możesz uprawiac to po prostu jedz wg diety i najwyzej spacery długie też urządzaj. Trzymaj sie cieplo i badz twarda to jak bedziesz z siebie zadowolona to tez nie bedzie Cie kusic nic do zatapiania trosków, tylko bedziesz podbudowana swoim silnym chrakterem. Co do zdrowia to nie czytaj i staraj sie nie mysleć o tym....
SzczesliwaByc
23 lutego 2017, 15:48Dzięki, będę pisać, nerkowce mi się skończyły, rodzynki też, więc do sklepu nie idę i męża po nie nie wysyłam. Staram się nie myśleć, oby wyniki były dobre... Cały czas mam nadzieję, że ból i mrowienie kręgosłupa to kwestia dużego biustowego obciążenia, a ten brak czucia to jakiś problem po ciąży... ale nawet nie wiem kiedy to się zaczęło...
Orzeszek1984
23 lutego 2017, 16:33Na tzw pocieszenie powiem Ci że ze wszystkim sobie poradzisz ze zdrowiem tylko poczekaj cierpliwie. Ja mam tetniaka mozgu i mialam wylew i embolizacje w trybie naglym,wiec wiem co to znaczy choroba i zycie z chorobą. A i tak czasami sobie mysle ze nie ma co sie załamywać tylko ciesze sie ze tak zyje i inni maja wieksze problemy. Ja bylam na studiach gdy to sie stalo a teraz juz jestem mgr i mam 2 dzieci . Przeszlam duzo po drodze ale to mnie tez motywuje gdy mam kolejne problemy w zyciu. Pozdrowienia
SzczesliwaByc
23 lutego 2017, 16:47O kurcze, nie wiedziałam. No to faktycznie sporo już przeszłaś, ale tak jak piszesz - to musi być niezła motywacja w chwilach, kiedy coś się nie układa po naszej myśli... Trzymam kciuki za Twoje zdrowie i muszę Ci powiedzieć, że mnie bardzo zmotywowałaś i dałaś kopa. Tylko nie zrozum tego źle :)
Orzeszek1984
23 lutego 2017, 16:55Wiem ze pozytywnie zmotywowalam bo ja sama czasami jak trudno w zyciu maja inni to wtedy sobie mysle,że trzeba doceniac to co sie ma i nie poddawac sie. Tak więc do boju!
Nattiaa
23 lutego 2017, 12:12trzymaj się dzielnie, jak masz wolna chwilę to czytaj książkę zamiast podjadać :)
SzczesliwaByc
23 lutego 2017, 12:18No właśnie - ostatnio w wolnej chwili, jak już swojego ruchliwego roczniaka kładę spać, to siadam na kanapie i oglądam serial - i stąd podjadanie. Może faktycznie jak pójdę na górę do łóżka poczytać to będzie dla mnie lepsze. W końcu nie będę ciągle schodziła na dół po przekąski ;-)
Nattiaa
23 lutego 2017, 13:16ja w sypialni obok łożka w szafie mam pełno słodyczy z niemiec i jak na razie mnie nie ruszają od 2 tygodni :)
SzczesliwaByc
23 lutego 2017, 15:41Mnie słodycze nie ruszały też przez kilka tygodni. Tylko ostatnio jakoś nie mogę się opanować. Zakładam, że znów zaczęło się zajadanie stresów...
Nattiaa
24 lutego 2017, 07:09mnie też nerwy szarpią kilka razy dziennie ale wmawiam sobie, że obżarstwo to nie jest żadne rozwiązanie...
CookiesCake
23 lutego 2017, 11:12Pamiętaj że odchudzanie to 70% diety, a 30% aktywności. Więc bez ćwiczeń też się da !! Głowa do góry, zrób porządny plan i nie ma się co załamywać! Będzie dobrze ;)
SzczesliwaByc
23 lutego 2017, 12:17To też racja, w końcu kiedyś schudłam tylko na diecie do 48 kg. Tyle, że moje ciało wyglądało źle bez ubrań - teraz liczyłam na to, że będzie jędrne przez ćwiczenia. Mam tylko nadzieję, że rezonans nic złego nie pokaże i dostanę znów zielone światło na ćwiczenia...
Faina
23 lutego 2017, 10:16Nie poddawaj sie! Oczywiscie, ze bez silowni da sie schudnac! Dieta to bardzo wazna czesc, nie wiem czy nawet nie wazniejsza niz ruch. Chodz na spacery skoro mozesz i pilnuj diety! Szkoda zmarnowac tego co juz osiagnelas! Dasz rade, pisz nam codziennie jak bylo :)
SzczesliwaByc
23 lutego 2017, 12:16Tak właśnie sobie pomyślałam, że chyba siłownia mnie powstrzymywała od podjadania - no bo bez sensu, ja się staram, ćwiczę ponad godzinę i mam to zaprzepaścić podjadaniem? Ale przecież teraz jak nie ćwiczę to tym bardziej muszę się pilnować. Będę pisać codziennie - może to da mi znów kopa. Dzięki :)