Poczuwszy wiosnę poczułam jednocześnie że spodnie, mimo wszystkich moich jóg i medytacjów wcale nie są luźniejsze. Wiem, że pisałam że mi nie śpieszno by spektakularnie chudnąć, że powolutku do celu, że Pan Podbipięta też musiał wyczekać swoje zanim ściął te tatarskie łby, ale to jednak chyba nie jest to o co do końca mi chodziło :D Wciąż dużo ćwiczę, minimum co drugi dzień ale moje żywienie woła o pomstę do dietetycznego nieba. W zasadzie to co ja wyczyniam jest tak bardzo niemądre że dziwię się jak w człowieku którego IQ nie jest przecież liczbą ujemną, mogą się rodzić takie zachowania.
Pierwszy z brzegu dzień, tak dla przykładu. SS. same słodycze. Na drugie śniadanie bombonierka od taty z okazji dnia kobiet? Pycha! Na obiad czekolada? Na kolację kilka kulek rafaello? Załatwione! Zapraszam do mojego pustego łba, gdzie można się przejść przestronnymi korytarzami, w których tylko wiatr hula a myśl przejeżdża jak autobus na zadupiu- raz dziennie :D
Skończyłam więc z mimowolnym autosabotażem. Siedziałam, oglądałam Biggest Losera i posadziłam sama siebie na kozetce by rozpocząć analizę. Żeby zrozumieć moje dziwaczne obżarstwo. Nigdy tego nie robiłam, wiecie? Narzekałam na krótkodystansowca, starałam się więcej ćwiczyć ale nigdy nie próbowałam przeanalizować sama siebie.
Eureki nie odkryłam, ale to co zobaczyłam bardzo mi pomogło. Kiedy sięgnęłam po jedzenie w nienormalnych ilościach? Kiedy nie było kilku sekund żebym nie trzymała czegoś w łapie i pchała do buzi? Ano w momencie gdy paraliżował mnie stres.
Banalne? Bynajmniej.
Tak było w tym tygodniu. Dowiedziałam się, że pomimo iż jestem na 4 roku promotor wymaga od nas oddania rozdziału pracy magisterskiej do końca semestru. A na najbliższe zajęcia trzeba mu przesłać pierwszy fragment. Zasiadłam przed komputerem, spojrzałam na mój plan pracy i nagle się załamałam. Pusta, pusta głowa, nie ma w co rąk włożyć, poczucie beznadziei i zupełny brak wiary w siebie. Wpatrywałam się w pusty dokument worda, ta biała strona doprowadzała mnie do szału. Jak tu zacząć. No i zaczęła się wędrówka do kuchni. Kromka chleba z masłem i miodem. Dobra, siadam, zagryzam stres i próbuję pisać. Kromka zjedzona, nic nie napisane. Kawa. Kilka ciastek. Itd itd. Jadłam, jadłam, jadłam. Z bólem pisałam zdanie za zdaniem, a wszystkie jakieś nieforemne i nieudane.
To tylko taka przykładowa sytuacja, ale na niej widać wszystko, jak na dłoni.
Ostatecznie uporałam się i z tym, nie było tak źle, fragment wysłany, ale co wsunęłam to moje. Wniosek- ustalony UNIWERSALNY REGULAMIN POSTĘPOWANIA
W momencie stresu NIE oddalać się w stronę lodówki.
W momencie napadu stresu i paniki- nałożyć dres. Wyjść pobiegać. Wrócić. wziąć prysznic. Pooddychać. Przestać się bać. Zacząć działać.
W związku z tym postanowiłam też być fair wobec samej siebie. Nigdy nie uważałam że jestem na diecie. Nigdy na niej nie byłam. Nigdy też nie osiągnęłam zadowalających efektów. Tym razem jest inaczej. Pilnuję co jem, ile jem i jak jem. kolorowo i zdrowo już jest, pozostaje mi jeszcze kontrola porcji, czasu spożywania i walka z podjadaniem.
Zaczynam Ripped in 30. Jillian zamieściła też darmowy plan żywieniowy, całkiem niezły. Podkradam z niego inspiracje.Jillian cała jest moją jedną wielką inspiracją, ale teraz jestem gotowa nie tylko na skopanie przez nią tyłka raz na jakiś czas, ale na poprowadzenie mnie jak dzidzie za łapkę. Potrzebuję tego.
8 marca spotkała mnie przemiła niespodzianka. Kurier zadzwonił do drzwi i wręczył piękny bukiet kolorowych tulipanów. Od samego patrzenia na nie pysiak mi się rozjaśnia.
Kwiaty wysłał luby, który gardzi wprawdzie komunistycznym świętem i dobrze o tym wiem. Ale co kwiaty to kwiaty, każda okazja dobra, w tym względzie jestem stuprocentową babą ;DDD
-widzisz, pamiętałem jakie kwiaty lubisz!- mówi przez telefon z odcieniem dumy, czekając aż go pochwalę :D
no słodziak! jak tu takiego nie lubić? ;)
liliana200
19 marca 2014, 22:31Wrzuciłam nowy filmik - przetestuj, ja czuję jak mi nogi z tyłka wyłażą. Dziękuję - kolor oczu zmienia mi się w zależności od pogody jak pada są bardziej brązowo turkusowe a jak słonko to właśnie brązowo zielone. Nie wiem po kim to mam.
ibiza1984
19 marca 2014, 09:28Jesteś jedną z nielicznych osób, która używa słowa "bynajmniej" we właściwym znaczeniu :D
UlaSB
16 marca 2014, 13:16A wiesz, że dopiero teraz zwróciłam uwagę na te tosty na stronie głównej? :) Mam w domu ananasa i nie chcę, żeby się zmarnował, a widzę, że nikt poza mną go nie je... :) Ja też mam zamiar dziś trochę nadrobić, zaraz idę sprzątać kuchnię. Na szczęście mam więcej energii niż wczoraj, mam nadzieję, że uda mi się też zwalczyć wszelkie pokusy :p Na razie szprycujê się herbatą imbirowo-cytrynową z tesco - jest pyszna! :D
Taritt
15 marca 2014, 20:04"Sam jesteś dla siebie najgorszym wrogiem" - Anonim (albo jakiś amerykański film, albo serial, albo może różni ludzie wszędzie). Jaki słodziak :D A ja jestem głupia. W pierwszym tygodniu związku powiedziałam chłopakowi, że nie lubię dostawać ściętych kwiatków, bo nie chciałam, żeby wydawał milion dolarów, i teraz dostaję tylko słodycze (ratunku :D).
neutralnaaa
15 marca 2014, 12:58Och kochana , jaki sympatyczny wpis ;) Masz tak lekkie pioro ,ze nie wiem, jaki mcudem mialas problem z napisaniem pracy ;) Bardzo przyjemnie się Ciebie czyta, zapraszam do znajomych i śledze regularnie! :) I świetny opis "o sobie" :)
UlaSB
13 marca 2014, 16:56Ja nie muszę przeliczać, bo w niemieckiej edycji podają w kg :) Ale np. 30kg w ciągu 2 miesięcy to moim zdaniem bardzo dużo (szczególnie porównując moje marne 9kg...), jojo to żaden problem :P Ale zgadzam się, program bardzo inspirujący :D
Odwazna12
12 marca 2014, 22:35Nic powaznego , laparoskopia :) 5 dni w spzitalu i do domku ale jedna ćwiczyć nie można i to boli ;c
Femoris
12 marca 2014, 21:19Ty zajadasz stres, ja jem z nudów.. Nie wiem, co gorsze.. A z tymi slodyczami to trzeba stanowczo, ja nie jem juz 10 dzien :] no poza paskiem gorzkiej czeko
Belcia.
12 marca 2014, 17:03Skąd ja to znam xd- tu zmienić, tam przeredagować, znaleźć aktualniejsze źródła... bla, bla bla. I tak schodzi człowiekowi pół dnia nad durnymi poprawkami :D
Belcia.
12 marca 2014, 11:37Wprost nie mogłam im się oprzeć :D! I znam ten ból permanentnego głodu, podczas pisania pracy- u mnie na jedną stronę przypadały średnio dwa ciasteczka... aż na samą myśl o tym, że wkrótce znowu będę musiała zmagać się z wordem, chce mi się jeeść :D
liliana200
12 marca 2014, 10:39hahahahaha przepraszam aż ze śmiechu od tego Rafaelo upadłam tyłkiem na podłogę, tak jest jak się kuca przy kompie i robi 3 rzeczy naraz. Dobrze, ze się ogarnęłaś i już jest git. Krótkodystansowiec musi zrobić się długodystansowcem. A kwiatów zazdroszczę :)
grubasek266
12 marca 2014, 09:47Miałem właśnie zaproponować, żebyś w takich chwilach wyszła pobiegać, ale doczytałem, że sama na to wpadłaś :) Oby rozwiązanie zadziałało! Powodzenia!
UlaSB
12 marca 2014, 09:33Strasznie fajny wpis! :D Ja też oglądam The Biggest Loser, chociaż przerażają mnie ilości kg, jakie oni tam tracą w krótkim czasie... A co do owsianki ze szpinakiem, to i ja myślałam, że jestem jedyną, która wymyśliła takie połączenie :P
PannaAgata
11 marca 2014, 23:42Jak ja doskonale rozumiem Twoje zmagania z pracą mgr... Nie mogę znaleźc w sobie siły, żeby zacząc z nią walczyc na serio :/