Dzisiejszy wieczór spędzam sama, jak ostatnio prawie każdy wolny czas. Mam narzeczonego, jest wspaniały, przedwczoraj nawet zabrał mnie do Indyjskiej restauracji jak wróciłam z pracy. Wspiera mnie zawsze kiedy mam gorszy dzień, dzisiaj miałam załamanie podczas treningu, chciałam już przestać bo nic mi nie wychodziło, nogi mi się chwiały, nie mogłam złapać równowagi. Ćwiczyłam ponad 30 minut i każde jedno ćwiczenie mi nie wychodziło, dlatego poczułam się źle, stwierdziłam że do niczego się nie nadaje i nigdy nie będę miała płaskiego brzucha. Smutno mi było, obudziłam go, bo spał po nocce. Powiedział że jutro pójdzie lepiej, że jutro się uda i że już jestem szczuplutka nawet jak mam taki brzuszek i bardzo mnie kocha, taką jaka jestem. Też go kocham, ale coś przeszkadza nam w spędzaniu razem czasu. Czemu tak jest że zawsze coś idzie nie tak? Teraz oboje pracujemy, tak jak tego chcieliśmy.. Ale mamy całkiem różne zmiany w pracy, jak on ma wolne to ja pracuje i na odwrót. Jak ja mam nocki w pracy on dniówki, czasem tak jest że mijamy się tylko w firmie na korytarzu o 8 godzinie lub 20, bo pracujemy 12 godzin. Chcieliśmy żeby nam się udało, żebyśmy mieli oboje prace, mieszkali razem i tak jest. A jednak coś poszło nie tak i dostaliśmy tak różne zmiany. Ciężko zmienić pracę w tym okresie, na pewno jeszcze kilka miesięcy będzie tak jak teraz. I w takie wieczory jak ten kiedy mam wolne bardzo mi smutno.. A że w tym kraju nie mam wielu koleżanek nie mam się komu wygadać dlatego piszę to tutaj...