Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
12. Bieg Ulicą Piotrkowską Rossman Run. Część III


Te myśli sprawiły, że przyspieszyłem nie oglądając się na konsekwencje. Jeśli przez to się zwarzę, trudno. Mimo wszystko to nie był najważniejszy start sezonu i mogłem sobie pozwolić na taki eksperyment. Trzeci km wyszedł najszybciej ze wszystkich – 4:25, co jednak nie znaczyło, że kryzys minął. Męczyłem się dalej. Z racji wysiłku kompletnie nie zwracałem uwagi na otoczenie, dla obcowania z którym przecież w styczniu zapisywałem się na ten bieg. Zdaje się, że priorytety w międzyczasie się zmieniły.

Na kolejnym punkcie nawadniania chwyciłem dwa kubki z wodą i wylałem je na głowę. Co za ulga. Niestety koszulka przykleiła się do klaty i pulsometr odmówił współpracy. No trudno, na zawodach nie jest to aż tak potrzebne, biegnie się przecież wg tempa. Potem zaliczyłem jeszcze kurtynę wodną, ustawioną przez organizatora.

Od 5-go km noga zaczęła podawać trochę lepiej, tzn. tempo ustabilizowało się na słabym poziomie 4:50, ale przynajmniej parłem do przodu bez takiej walki o życie. Pojawił się wiatr, zwykle niepożądany, a dziś zbawiennie chłodzący.

W miarę zbliżania się do mety czułem się coraz „płynniej’, ale zmęczenie narastało i koniec końców nie dałem rady przyspieszyć. Z wyjątkiem ostatniego kilometra, przypadającego w strefie zwiększonego dopingu kibiców, który zawsze daje mi kopa. Na ostatnich 200 metrach  jak zwykle dałem czadu, podkręcając tempo poniżej 3:30. Obok mnie próbował przemknąć ktoś jeszcze szybszy, ale wsiadłem mu na ogon, dogoniłem i po krótkiej walce zostawiłem z tyłu. Po minięciu upragnionej mety ledwo szedłem, ale czułem jeszcze pewną niewielką rezerwę. Chwilę później, ledwo widząc na oczy, z bezkształtnej plamy tłumu kibiców usłyszałem głos, który rozpoznam wszędzie: tata!

Podsumowując, dobrze zorganizowany, klimatyczny bieg o dużym dla mnie znaczeniu sentymentalnym (Łódź to miasto, w którym studiowałem). Choć wysiłek nie pozwolił na wspominki z czasów dawniejszych, teraz stanie się treścią nowych wspomnień. Cieszy szeroki udział początkujących amatorów biegania, o czym świadczy fakt, że z wynikiem nieco ponad 47 minut uplasowałem się na początku drugiej ćwiartki rankingu.

Jeśli chodzi o aspekt sportowy, to poprawiłem życiówkę o 20 sekund na niewyspaniu, w upale, walcząc z kolkami, na wolnej trasie. Niewątpliwie mam karty, żeby pograć o więcej :) Ale nie wiem, czy sprawdzę to przed jesienią. Półmaraton Wiązowski, Warszawski, Wings for Life, Ekiden i teraz tu - piąty start w ciągu dwunastu tygodni sprawił, że na jakiś czas mam dość zawodów. Pudełeczko z medalami pełne, trzeba zmienić na większe. Jeśli gdzieś pobiegnę, to bardziej towarzysko i rekreacyjnie.  Czas na roztrenowanie i budowę bazy przed jesiennym sezonem startowym.Choć kusi mnie trochę, by pierwszy raz w życiu sprawdzić się gdzieś na piątkę. Może udałoby się na debiucie złamać 22 jakbym się mocno spiął?

Zapis biegu: http://www.endomondo.com/workouts/345632717/14544270

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.