Jeden z komentarzy przypomniał mi o tym jak kiedyś zdarzało mi się lunatykować . Teraz już dawno nie, ale nigdy nie wiadomo... Wtedy to było po bardzo ciężkich dniach, mąż przebudził się gdy usłyszał otwierające się drzwi sypialni i zanim się zorientował co się dzieje, ja byłam już we wiatrołapie. Obudził mnie, a ja zdziwiona gdzie jestem? To było dawno temu gdy problemy gryzłam w sobie, a one wychodziły ze mnie w nocy. Teraz wykładam kawę na ławę, czy się to podoba komuś czy nie . Czasami obrywam rykoszetem, ale żyję się raz i wiele życie mnie nauczyło. Przede wszystkim: nie poddawać się! Więc co? Nie poddajemy się, tylko walczymy, walczymy kochane
Bilans piątku: bardzo doby
Zjedzone:1537 kcal
Kroki: 9548
Ćwiczenia: 20minut skakanki+ 10minut z Mel B ramiona (razem 304kcal)
tracy261
19 maja 2019, 08:27Nie ma co dusić emocji w sobie :) Jeszcze wyjdziesz, nikt nie zauważy i obudzisz się w kapciach w innym mieście :)
MARCELAAAA
18 maja 2019, 07:06Hi hi ja od wczoraj też walczę - ćwicząc cierpliwość :)Odchudzanie jest łatwiejsze :):)
annna1978
18 maja 2019, 06:45Piękny bilans:)) Pewnie ze nie wolno problemów dusić w sobie one zawsze wylezą:)))