Zważyłam się dzisiaj...2,4 kg na plusie od ostatniego ważenia, czy się przejmuję? trochę w głębi tak, nikt nie lubi mieć takiego widoku z rana, ale pocieszam się że to pewnie przez miesiączkę którą lada dzień powinnam dostać (piszę lada dzień ponieważ są one bardzo nie regularne). Ginekolog przepisał mi tabletki antykoncepcyjne, ponieważ nie chcę co miesiąc zastanawiać się czy aby nie jestem w ciąży...(rok temu w styczniu też się zastanawiałam czemu jeszcze nie dostałam miesiączki hehehe ,no i taki mało mam energii i chęci do ćwiczeń...gdy przyszły mdłości to już nie miałam wątpliwości synek nie miał jeszcze roku, a ja miałam wracać już do pracy. Ojjj a w domu strasznie się męczę, nie jestem typem kury domowej! choć może mój mąż chciałby żeby tak było, że czerpię z tego przyjemność gdy siedzę w domu, piorę wszystkim skarpety, 5 razy dziennie odkurzam i gotuję dla wszystkich.)Stąd właśnie decyzja o tabletkach, liczę na to że tu i ówdzie mi naprostuje hormony. Moje Hashimoto również daje mi w kość, u endokrynologa byłam w....lutym? to już by wypadało się przebadać. Pomyślę może o tym gdy wrócimy ze Świnoujścia, teraz i tak nic nie zdziałam przed urlopem.
Waga może i jest też większa bo trochę szalałam z piwkiem w weekend ale to wszystko zły wpływ mojego męża, generalnie nie piję piwa,jest ohydnie wzdymające, odbija się po nim i nie powiem jeszcze co...w każdym bądź razie nie służy moim jelitom i sylwetce na pewno( czemu piłam?...nie wiem? dla towarzystwa chyba?) Wczoraj po zajęciach zjadłam porcję śledzi w burakach z dwoma kromkami ciemnego pieczywa, do tego 3 lampki wina, była godzina 21, tak wiem za późno... jeszcze chwila i nie będzie takich kolacyjek, vitalia mi nie pozwoli,choć przyznam się że nie jestem zbyt kolacyjna, wino to już temat na dłuuuuży wpis w pamiętniczku, a jest o czym pisać.
Ciekawi mnie ta pomoc psychologa w abonamencie Vitalii, miałabym o czym napisać, w realu nie mam na to kasy ani czasu, ale może skrobnełabym coś do wirtualnej psycholoszki. Tak to jest, że wydaje się, że jest z nami wszystko ok,ale to tylko pozory...wszystko uzewnętrznia się w naszym kiepskim wyglądzie, trybie życia, piciu itd... Wszystko ma swoją przyczynę.
No nic.. plan na dzisiaj, jak co dzień, dzień świstaka, spacer z dziećmi, obiad, sprzątanie..bla bla bla...
Planowana aktywność na dzisiaj: chcę obczaić nową siłownię, przejechać się tam na 19:00 na co? na salsation oczywiście!ostatnio są to zajęcia na które chodzę regularnie i z wielką przyjemnością.
Tak sobie teraz myślę że ważyć się będę w poniedziałki po weekendzie, będzie większa motywacja żeby wreszcie ruszyć tyłek na siłkę w weekend...i nie obżerać się!
sophie20
22 sierpnia 2017, 10:40Tak! Czasem tez sobie puszczam w domu i tańczę. Spróbuj może Ci się spodoba. Wpisz w YouTube hasło salsation i pokaże Ci się dużo piosenek, ja lubię np. Baiana lub buscando huellas.... jest ich wiele, jak się załapie kroki to fajnie to idzie:)
Cathwyllt
22 sierpnia 2017, 10:21Czasem dobrze się przejąć skokiem w górę, to może być świetna motywacja do dodatkowego treningu chociażby :) A skoro mówisz, że są zajęcia, które sprawiają Ci autentyczną przyjemność, to tym lepiej. Naprawdę Ci zazdroszczę, też chce się cieszyć na trening a nie tylko zerkać na zegar ile jeszcze do końca męczarni... :P
sophie20
22 sierpnia 2017, 10:27W sumie to salsation ciężko nazwać treningiem, fakt że spoce się na nich jak mops, ale daleko im do treningu godzinnego siłowego. Na początek może być, Tobie tez również polecam, fajna odskocznia od typowego treningu, ja tez na nich zazwyczaj patrzę ile zostało do końca;)
Cathwyllt
22 sierpnia 2017, 10:32Tylko dla mnie karnet na siłownię jest poza zasięgiem możliwości finansowych :) Dałoby się to w domu zrobić? Bo mówisz, że się z Ciebie leje na tych zajęciach - przydałoby mi się coś takiego. Trening siłowy ok, ładnie mięśnie wyrobi, ale ja je najpierw muszę wydobyć spod tłuszczu, więc jakieś kardio byłoby miłe widziane :)