- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (23)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 16200 |
Komentarzy: | 20 |
Założony: | 5 stycznia 2013 |
Ostatni wpis: | 23 lipca 2014 |
Postępy w odchudzaniu
Historia wagi
Witajcie!
Myślałam o tym, żeby napisać wreszcie coś mądrego, ale mam fatalny humor. Przeszłość wciąż nie daje mi spokojnie spać, a ja nie umiem jej się wyrwać...
Wczoraj przypomniało mi się za co nie lubię vitali. Chodzi o wszystkie profile o podejrzanej autentyczności . W galerii "oni schudli" są miliony odnośników do profili, które nie istnieją, są dostępne tylko dla właściciela lub nie ma zupełnie żadnych wpisów. Podobnie z niektórymi osobami biorącymi udział w wyzwaniach - piszą, że schudli 5kg w tydzień, a przy próbie wejścia na ich profil pojawiają się ogromne trudności. I po co tak oszukiwać?
Trzymajcie się!
Witajcie!
Waga nie pokazała żadnej zmiany. Centymetr jakieś drobniutkie spadki na pojedynczych partiach. Ale trudno się dziwić, bo dopiero w piątek przypomniało mi się, że należy zrobić pomiary. Więc nie mam się czego spodziewać. Pociesza mnie natomiast fakt, że już dziś mogę powiedzieć, że jestem fit! A to brzmi dumnie!
Ciekawa jestem dalszych efektów. Zwykle po tych pseudo dietkach 1000-1200 kcal po 2-3 dniach waga spadała mi o 2 kg, a z brzucha i talii uciekało sporo centymetrów, ale miałam świadomość, że to utrata wody i nadprogramowego jedzenia, które zalegało w moim żołądku. Zobaczymy jak to będzie.
Trzymajcie się!
Witajcie!
Wczorajszy trening był bardzo ciężki. Dałam z siebie 90% i dopiero przy ostatnich dziesięciu minutach zmusiłam się, by wykonać wszystko na 100%. Wstając rano wiedziałam, że dziś czas na dzień wolny. Tak jak mówiłam nie będę doprowadzała znowu do przetrenowania, bo zwyczajnie mi to nie służy (jak zresztą każdemu). Odpoczęłam i jutro czas na kolejne pójście na całość.
Dziś wykonałam swoje pierwsze zielone smoothie i faktycznie nie było w nim czuć sałaty. W ogródeczku już czeka świeżutka szpinak, roszpunka i innego rodzaju sałaty <3 Wszelkiego rodzaju liściasta zielenina sprawia mi trudność. Co prawda wpycham w siebie miseczki jarmużu, rukoli i innych, ale nie jest to tak przyjemne jak szybki drink.
Brzuszek jak balon... Dorzuciłam do wieczornego twarogu dwie łyżki otrębów i wypiłam herbatę oczyszczającą (nie mylić z przeczyszczającą). Jeśli to nie pomoże sięgnę po jakieś mocniejsze środki. Przyznam, że mimo iż jem tylko 1400 kalorii jestem bardzo syta, momentami wręcz wpycham w siebie jedzenie. Widać efekty katowania się latami bezsensownymi dietami. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek to powiem, ale na tej diecie czuje się jak normalny człowiek!
Trzymam kciuki!
Witajcie!
Wczoraj nie było wpisu, ponieważ wieczorem niespodziewanie w moim domu pojawili się goście. Trening musiałam wykonać w okolicach północy. No ale cóż lepszy nocny trening niż żaden. Szczególnie, że dałam z siebie wszystko! Czasu na bloga niestety brakło. Dziś będzie lepiej. Jestem dumna ze swojego odżywiania. Wszytko idzie idealnie, przy czym dostatecznie nauczyłam się przemycać dietę do wszelkiego rodzaju wyjść, spotkań i randek (czytaj nie spożywam jak głupia zbędnych kalorii ze względu na towarzystwo, ale też nie głoduję i nie marudzę, że się odchudzam i nie mogę). Mój blender został dziś rozdziewiczony. Jutro planuję zabawę z miksowaniem zieleniny. Czeka na mnie też mój ukochany granat, którego dorwałam na promocji w polo.
Myślałam sobie dziś, że chciałabym w wieku 25 lat mieć skończone studia, tworzyć stabilny i pełen zaufania związek, być zadowoloną ze swojej figury, mieć włosy o wymarzonej długości i w końcu osiągnąć spokój wewnętrzny. Piszę to tu, ponieważ ostatnio natknęłam się przypadkiem na swój stary pamiętnik i sądzę, że miło tak wspomnieć sobie stare czasy i przekonać się co się zmieniło.
Trzymajcie się!
Witajcie!
Przyznam się szczerze, że zupełnie zapomniałam, że wróciłam do tego konta. Dopiero wieczorem przypomniało mi się, że trzeba tu zajrzeć. Co ciekawe nie zapomniałam zupełnie o odpowiedniej diecie i aktywności fizycznej. Redukcja i liczenie węglowodanów i białka weszło mi w nawyk już wcześniej. Z liczeniem tłuszczy mam problem, bo wydaje mi się, że i tak nigdy nie jestem w stanie ich przekroczyć. Muszę przyznać, że liczenie wartości odżywczych daję do myślenia przed każdym posiłkiem. Z czasem pewnie zacznę też zwracać uwagę na witaminy i makroelementy. Pomalutku i do celu.
Dziś spełniło się moje marzenie i dostałam blender. To trochę kiepski moment biorąc pod uwagę, że zaczęłam redukcję, jednak daje dużo nowych możliwości. Nie mogę doczekać się mojego pierwszego smoothie!
Bądźcie wytrwałe!
Witajcie!
Zrzucenie kilku kilogramów wciąż pozostaje dla mnie w swerze marzeń. Próbowałam już wiele razy z lepszym lub gorszym skutkiem. Tym razem musi być inaczej. Pochwaliłam się wszystkim koleżanką ze studiów, że w październiku wrócę z super ciałem. Nie chcę żeby się ze mnie śmiały.
Tym razem nie odchudzamy się, lecz robimy przyjemną redukcję. Pojedyncze grzeszki traktujemy jako cheat meal a nie jako załamanie i zakończenie diety. Liczymy nie tylko kalorię ale także poszczególne składki odżywcze. Robimy więcej kardio a nie tylko same modelujące. Nie ćwiczymy obsesyjnie nóg, ale skupiamy się na wszystkich partiach ciała. Pamiętamy o białku, a nie tylko bez opamiętania jemy smakowite węglowodany. Robimy odpoczynki i zapominamy o przemęczeniu zbyt intensywnymi treningami. Cieszymy się z bycia fit i nie patrzymy z rozpaczą na wskazówkę wagi!
Trzymajcie się!