Witajcie!
Zrzucenie kilku kilogramów wciąż pozostaje dla mnie w swerze marzeń. Próbowałam już wiele razy z lepszym lub gorszym skutkiem. Tym razem musi być inaczej. Pochwaliłam się wszystkim koleżanką ze studiów, że w październiku wrócę z super ciałem. Nie chcę żeby się ze mnie śmiały.
Tym razem nie odchudzamy się, lecz robimy przyjemną redukcję. Pojedyncze grzeszki traktujemy jako cheat meal a nie jako załamanie i zakończenie diety. Liczymy nie tylko kalorię ale także poszczególne składki odżywcze. Robimy więcej kardio a nie tylko same modelujące. Nie ćwiczymy obsesyjnie nóg, ale skupiamy się na wszystkich partiach ciała. Pamiętamy o białku, a nie tylko bez opamiętania jemy smakowite węglowodany. Robimy odpoczynki i zapominamy o przemęczeniu zbyt intensywnymi treningami. Cieszymy się z bycia fit i nie patrzymy z rozpaczą na wskazówkę wagi!
Trzymajcie się!