Ha, jeszcze... dobre sobie to dopiero trzeci dzień starań o mniejszy brzuch, niższą wagę... i brak zadyszki po przebiegnięciu 50 metrów do autobusu.
To ostatnie chyba będzie najłatwiejsze do osiągnięcia.
Wczoraj byłam poćwiczyć w grupie - ABT + fitball - bardzo fajne te ćwiczenia z piłką. Mało było ludzi - śmiałyśmy się, że chyba wszyscy mecz Śląska z Wisłą ogladają i na stadionie siedzą.
W domu rozpoczęłam jeszcze ćwiczenia a6w. Dzisiaj 2 dzień. Nie powiem - czuję mięśnie brzucha - hm... dziwne a myślałm, że tam już tylko sam tłuszcz został , widocznie nie, bo tłuszcz przecież nie boli...
Jeśli o dietę chodzi, to nie szczególna - MŻ i tyle. Zresztą to chyba najlepsze wyjście w moim przypadku - za leniwa jestem, żeby jakieś specjalne jedzenie sobie przygotowywać. Dziś to nawet pizzę na kolację zjadłam - wszystko przez moje dziecko, bo mi głowę suszyła, żeby zrobić. To zrobiłam i zjadłam też. A co .
Będzie dobrze... Musi być... Żebym tylko ćwiczyć nie przestała... Może jutro znowu na spinning pójdę... ale nic nie obiecuję (oprócz a6w - 3 dzień)
Pozdrawiam Was i miłej niedzieli życzę.
PS. Muszę jeszcze początkową wagę skorygować, bo z pamięci wpisałam, a zbyt optymistyczna ta moja pamięć - machnęłam się o 0,7 kg.