Dzis staram się nie obijać i liczyć co jem, naprawdę uważam.
Do pracy idę na 14.00 więc mam nadzieję ze po 22.00 jak wrócę już mi się uda nic nie zjeść.
Sniadanie - 2 kromki wasa z serkiem, wędliną, rzodkiewką i ogórkiem + kawa z mlekiem (300 kcal)
II śniadanie - 2 krążki ryżowe + plasterek żółtego sera + plasterek wędliny + troszkę szynki konserwowej (200 kcal)
lunch - jajecznica na mleku z pomidorami (200kcal)
obiad - klopsiki z miesa mielonego + 100g makaronu z pełnego ziarna + buraczki
kolacja - activia naturalna
w miedzy czasie - papryka
poza konkursem - jedna delicja , kinder bueno, kilka tofifi. MASAKRA JAKAS NORMALNIE, nigdy nie potrafiłam sobie odmowic, a na koniec dnia wracajac z pracy wskoczylam do Maca po Chicken Wrapa nie wiem po jaką cholerę, przecież nie byłam głodna... CHYBA TESKNIE ZA TAMTYM ŻYCIEM KIEDY MOGŁAM JEŚĆ BEZKARNIE CO SIĘ CHCĘ, Teraz czuję się okropnie i użalam się nad sobą. Dziwię się że chce wam się cztać te moje poczynania, jako że mogą one być bardziej demotywujące niż motywyujące.
Ale dzieki mimo wszystko ze mnie wspieracie. Pozdrawiam
Od jutra znowu zaczynam od nowa.
kasiiik123
7 maja 2012, 13:391 delicja na pewno nie zaszkodzi;)
junes
7 maja 2012, 12:52ja też niestety wagę mam taką jak na początku,ale dzisiaj zwiekszona sila :) mam nadzieje ze juz nie bede przesadzac, jesli juz to z cwiczeniami ;)