Po przekopaniu internetu na temat odchudzania w czasie karmienia piersią doszłam do strasznego wniosku, że tym razem moje odchudzanie opierać się musi w większej mierze o ruch. Dieta MŻ (dla niewtajemniczonych: Mniej Żreć) może mieć niekorzystne konsekwencje w postaci niewartościowego pokarmu. Dodam, że niestety nie jestem typem sportowca. Bardziej ... kanapowca - i chociaż to się rymuje, na tym podobieństwa się kończą. To chyba dobry moment, by przyznać się, że jestem taką ofiarą losu co to nawet na rowerze nie umie jeździć. Proszę sobie teraz wyobrazić moje ostatnie próby opanowania tej abstrakcyjnej dla mnie i oczywistej dla przedszkolaków umiejętności - w wieku 23 lat. Tak, wtedy ostatnio próbowałam - znaczy mąż próbował mnie nauczyć :P Na swoją obronę dodam, że mam przyjaciółkę, która ma 32 lata i też nie umie jeździć na rowerze. Na wiosnę ostatnie podejście... jednak lepiej jak sobie wymyślę inną formę "hobby-sportu".
Zdążyłam się zorientować, że na topie obecnie jest ćwiczenie z Mel B. A co z rodzimą Ewą Chodakowską? Może mi coś polecicie?
A jeśli chodzi o jedzenie - cóż prawdopodobnie nie powinnam codziennie pożerać 2kg słodyczy i z nich mogłabym zrezygnować bez szkody dla jedynego (i najukochańszego) klienta mojego mlecznego bufetu. Mogłabym? Eh... ostatni bastion uzależnienia... Papierosy poszły dawno w odstawkę, piwo poszło w niepamięć w momencie jak zobaczyłam 2 kreski na teście ciążowym i tak do tej pory moja abstynencja trwa. Zostały SŁODYCZE. Zwłaszcza Marcepan, Czekolada, Żelki, Batony, Batoniki, Pralinki, Pralineczki, Pierniczki, Serniczki, Ciastka z kremem.... eh...
Jak żyć?? Jak żyć??
Czekam na propozycje odchudzających słodyczy - albo przynajmniej nietuczących :D
Magdalena_86
12 stycznia 2016, 22:00ja też karmiąca, także sie przyłączam. Szczerze to u mnie jest podobnie. Największy problem z brakiem ruchu i słodycze na wyciągniecie ręki. To już moje 3 podejście do diety od urodzenia małego, za pierwszym szło samo i nie ciągnęło mnie wcale do jedzenia, skończyło sie niestety chrzcinami i wyjadaniem wszystkiego po imprezie. Później miałam jeszcze jedno z codziennym orbirtekiem po 50 min, ale mały zaczal sie buntowac bo byl glodny i budził sie na karmienie w nocy co godzinę, więc sobie darowałam. Teraz 3 podejście, chyba najbardziej przemyślane. Na szczęscie jak czuje że mam mniej pokarmu mogę już zaproponować coś zamiennego (mały ma 6 miesięcy). Trzymam kciuki. P.S. miodu nie próbuj, bo można dopiero po roku minimum.
Rochitka87
12 stycznia 2016, 22:20Dobrze wiedzieć, że ktoś ma podobne rozterki :)
Lachesis
12 stycznia 2016, 20:42Nad śliwkami, co tam koleżanka poniżej proponuje to bym się zastanowiła co by pogromca bufetu nie został pierwszym pogromcą pieluszek. Jako stara wyjadaczka dietowa, karmiąc syna mego młodszego już dysponowałam zaburzeniami hormonalnymi (o czym jeszcze wtedy nie wiedziałam) i chodziłam do dietetyczek, bo zamiast chudnąć tyłam. No i one zaproponowały mi zbilansowaną dietę dla matek karmiących 1900 kcal. Początkowo trochę schudłam, ale potem już nie szło i dzięki temu zaczęła się diagnostyka w sumie i wyszło jak wyszło. Także odchudzać się możesz tylko trzeba pod kontrolą. Powodzenia
Rochitka87
12 stycznia 2016, 22:19Dzięki! Cenna informacja z tymi 1900kaloriami. Też właśnie rozważam wizytę u dietetyczki. Moja mama za to po ciąży nabyła nadczynność/niedoczynność tarczycy.
nitram03
12 stycznia 2016, 17:51Co do słodyczy to polecam suszone owoce śliwki,żurawina.......a co do ćwiczeń to mel b ma 10 min ćwiczenia i dobre na początek. Pozdrawiam i trzymam kciuki.