Wczoraj były te głupiutkie mikołajki, które wprowadziły mi strasznie dużo zamieszania w dietę. Musiałam walczyć ostro ze słodyczami, których jak na złość od rana przybywało wokół mnie. Jednak dziś mogę się pochwalić tym, że nie uległam pokusom! :)
Cukierek od Samorządu Wydziałowego (rzucili się i kupili ZoZole lubię ZoZole.) został wrzucony do torby i przyniesiony do domku, gdzie oddałam go współlokatorce, z życzeniami od mikołaja. Okazało się, że ona kupiła dla nas (swoich współmieszkańców) po mikołaju z czekolady i znów trzeba było borykać się z tym faktem, że stałam się posiadaczkom słodycza... i to jeszcze czekoladowego. Zupełnie jakby świat wystawiał mnie na próbę.
Skończyło się tym, że mikołaj stoi sobie grzecznie na półce i wmawiam sobie, że to taka moja ozdoba na święta i musi wytrzymać do wigilii. (na Wigilię wracam do domu to oddam go bratu , ha :D )
Jestem dumna ze swojej silnej woli! Mój bój trwa nadal, a ja z czystym sumieniem przechodzę do dnia kolejnego.
Jadłospisem dnia wczorajszego powaliłam moje współlokatorki, które podłączyły się do moich posiłków (trzeci lokator - chłopak jednej z nich, pojechał do swego domostwa, a dziś ona jedzie do niego, więc zostanę na weekend sama z Milusią, która dołączyła do naszego grona na początku listopada).
Podobno dobrze gotuje, choć zwykle takie komplementy prawi się własnie nieobecnemu lokatorowi, który kucharzy jak mało kto. Pewnie też dlatego nie chce przechodzić na dietę ze mną. Nie potrafi sobie odmówić łakoci i swoich dobrych (ale niestety zwykle tłustych) potraw.
Oto więc jak prezentowało się moje wczorajsze MENU
Śniadanie (7:30) : jogurt Activia wiśniowa + kanapka z szynką z piersi kurcząt + szklanka wody (później jeszcze mandarynka ok 10:00 , ale wszyscy zajadali słodycze ! )
II Śniadanie (po powrocie z zajęć czyli ok. 12:00) : Tost Razowy z serem Gouda, szynką z piersi kurcząt, plasterkiem pomidora i plastrem cebuli + herbata zielona z ananasem.
(Tymi tostami były zachwycone dziewczęta tak bardzo, że zjadły po dwa i prosiły o częstsze robienie ich ;D )
Obiad (ok. 17:00) : pierś z kurczaka gotowana w bulionie z kostki, a następnie duszona na patelni w wodzie z przyprawami, bez kropli tłuszczu + marchewka tarta + herbata zielona.
(Tu znów słyszałam wiele miłych słów na temat kurczaka, który faktycznie wyszedł znakomicie, a robiłam go pierwszy raz )
Podwieczorek: podjadłam dwa grzybki marynowane
Kolacja (ok. 20:00) : mandarynka + kubeczek rosołku od obiadu (pozostałość po gotowaniu piersi kurczaczka )
Po kolacji wypiłam jeszcze kubek herbaty miętowej.
Nie spałam do prawie 4 nad ranem, kończąc pracę na studia. ;/
Ćwiczenia - były! 35 minut aerobiku
Po ćwiczeniach szklanka wody z sokiem z cytryny.
Dziś wstałam o 10:00 i stwierdziłam, że zaspałam na laboratoria
Chyba źle planuję całe dnie sobie.
Muszę nad tym popracować.
Położyłam się tylko na chwilę i dospałam do 14.
Zjadłam śniadanie i biorę się do pracy. Dziś otwieram nowe forum z grą, więc trzeba się wziąć i spiąć.
A na śniadanie dziś : makaron (dwa gniazdka) z jajkiem (sztuk jeden) podsmażone na patelni na kropli oliwy z oliwek + kubek herbaty zielonej z ananasem.
Za moment wypiję drugą herbatę, ale najpierw chyba jeszcze poćwiczę, póki nikogo nie ma w domku :)
ines500
7 grudnia 2012, 16:19Jest czym się chwalić, ja chyba bym nie wytrzymała tylu pokus, zwłaszcza, że często mówię sobie "oj tam jeden nie zaszkodzi..." - mój błąd ;) jestem z Ciebie dumna ;))