Witajcie.
Najpierw może wrzucę menu z ostatnich paru dni (już więcel kcal, niż w tym pierwszym). A więc tak:
Wtorek:
-płatki owsiane z dużym jogurtem naturalnym, daktyle (467 kcal)
-ćwiartka kurczaka z rożna, surówka z białej kapusty z koperkiem (704 kcal)
-chleb żytni z twarogiem śmietankowym (twaróg miał aż 16% tłuszczu i był pyszny!), opakowanie pomidorków cherry (636 kcal)
Razem: 1807 kcal B: 99g T: 90g W: 153g
Napoje : 2l wody, czarna kawa bez cukru (cukier psuje smak ;-Pl), puszka coli zero.
Środa
-trzy kromki żytniego z masłem orzechowym i bananem (725 kcal)
-krem z pomidorów z mięsem drobiowym (404 kcal)
-bakalie : daktyle, orzechy laskowe, suszona ciecierzyca i kukurydza (339 kcal)
-mini gołka zakopiańska z grilla (3 szt), sałata masłowa (334 kcal)
Razem: 1802 kcal B: 79g T: 90g W: 154 g
Napoje 2,5 l wody, kubek mięty
Czwartek:
-płatki owsiane na mleku, dwie łyżki masła orzechowego (685 kcal)
-dwie grzanki z chleba pełnoziarnistego z masłem i czerwonym kawiorem, sałata masłowa z mozzarellą i łyżką octu jabłkowego (514 kcal)
-twaróg śmietankowy z brzuszkami z łososia, papryką w proszku i ogórkiem kiszonym (633 kcal)
Razem: 1832 kcal B: 102g T: 115g W: 94g
Napoje : 2,5 l wody
No właśnie. Czyli niby kaloryczność taka, jaką sobie założyłam (CPM: 2200 -15% wyszło mi 1870, więc nawet trochę niższa). Może niektórzy powiedzą, że mało warzyw, ale do tej pory jadłam je tak sporadycznie (chyba nawet nie raz w miesiącu), że dla mnie to duzo. A owoców zwyczajnie nie lubię. Za to zawsze dobrze się czułam, na dużej ilości tłuszczów i mniejszej ilości węgli, dlatego teraz też próbuję tak układać menu. Przerwy między posiłkami to u mnie od 3 do 4h. Te 1800 kcal z hakiem to dużo mniej, niż jadłam niedawno, kiedy wpychałam w siebie wszystko po kolei. I co? I problem w tym, że cały czas (rano też, tylko trochę mniej, im później, tym gorzej) czuję się przejedzona, mam mega wzdęcia, takie, że nie dopinam się w niektórych spodniach (bez zaparć), a kolację to już w ogóle w siebie wciskam na siłę. Właściwie, zmieniłam tyle, że wywaliłam, syfy, typu chipsy, pizza, słodycze, alkohol, a dodałam warzywa. Pisałam wcześniej, że nie mam wagi i zastanawiałam się, czy po prostu nie wpisałam za dużej w kalkulator CPM, ale znam swoje ciało na tyle, że pomylić mogłam się najwyżej o jakieś 5 kg, a wtedy wychodzi 2180 -15% = 1853, więc to nie to. A ja już zupełnie nie wiem, co.
A może po prostu brak mi cierpliwości? Może wystarczy trochę poczekać, a dopiero potem kombinować, co by tu zmienić?
Miłego dnia dla wszystkich.
Wiosna122
21 grudnia 2019, 07:50Powód może być taki że masz nietolerancję na jakiś składnik pokarmowy, one najczęściej właśnie w taki sposób się objawiają mega wzdęciami, nie raz też bólami brzucha. Spróbuj diety eliminacyjnej i notuj jak się będziesz czuła po danym posiłku, może to być nawet nietolerancja na gluten..., druga rzecz jaka przychodzi mi do głowy to za mało błonnika...,
PustynnaRoza
21 grudnia 2019, 09:36Też myślałam nad jakąś nietolerancją, ale jem praktycznie to, co zawsze, nabiał, drób, pieczywo, orzechy, i wszystko było OK do zeszłej soboty. Dodałam tylko... warzywa? Hm, więc i błonnika więcej, niż zwykle. Ale chyba tej diety eliminacyjnej spróbuję, dzięki i pozdrawiam.
Wiosna122
22 grudnia 2019, 17:00ja np po niektorych kapustach tak mam, czy po papryce. wzdęcia mega, albo pieczone kurczaki..., musisz po 1 rzeczy odstawiac i sprawdzisz, innej drogi nie ma za bardzo :D