Ufff dzisiaj ciężki dzień a upał dodatkowo dodawał mu wagi... Ale też w sumie wszystkie plany udało mi się zrealizować. Jadłam trochę głupio bo same kanapki z chleba gryczanego z żółtym serem a na szybką kolację dwa jajka usmażone na maśle z szynką. W międzyczasie były truskawki prosto z krzaczka a w ramach rozpusty masło orzechowe z zakazanymi rodzynkami . Przy takich temperaturach Muszynianka leje się strumieniem i plan picia zrealizowany na 100%! A ruch to kolejny dzień pracy na podwórku i zakończenie najcięższych robót - teraz tylko plewienie wokół krzaczków i bylin czyli niekończące się zajęcie...
Po pracy zaliczyłam dentystę - ostatni raz w tym sezonie. Wszystko zaleczone, stare plomby wymienione, dzisiaj tylko czyszczenie i piaskowanie - jednym słowem porządek w ustach zrobiony . Udał mi się też całkiem nieplanowany zakup - w sklepie z ciuchami "wygrzebałam" sobie spodnie z H&M w magicznym dla niektórych rozmiarze 36 - przymierzyłam je przez przypadek bo bez okularów na metce zobaczyłam 38 . W pasie leżą dobrze a na udach są trochę opięte no ale przecież mam zamiar schudnąć!
Jutro na szczęście święto i mam zamiar uczcić je nicnierobieniem. Planuję czytanie najnowszego kryminału Puzyńskiej a przy ładnej pogodzie daleki spacer