Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam. Na pierwszej stacji, teraz, tu...
Normalnie trudno nadążyć - dopiero była sobota, już wtorek. I pojawiła się cyferka 30 na moim liczniku! Ale po kolei to niedziela do wymazania z pamięci, dzień w sumie stracony. Nie będę do tego wracać, nie ma co się nakręcać i dołować. Niby żadnych wielkich odstępstw nie było ale ja czułam się tak bardzo NIJAKO . Wczoraj i dzisiaj już lepiej - jedzenie ok., picie przy tych upałach bez wielkich problemów, FODMAP z malutkimi niestety grzeszkami . A ruch zastępuje mi koszenie trawy - dwa dni po dwie godziny zmagań z kosiarką. Teren miejscami nierówny a kosiarka jak dla mnie trochę ciężka, szczególnie z pełnym koszem. Ma co prawda napęd ale ciężko go używać między krzaczkami czy pod drzewami. Jutro mam zamiar dokończyć wreszcie pracę.
Zaczęły się truskawki - jedne z nielicznych owoców, które teoretycznie mogę jeść, ale w praktyce wypróbowuję wrażliwość moich wątpi i czekam na efekty. Dzisiaj zrobiłam sobie na kolację kaszę jaglaną polaną truskawkami ze śmietaną bez laktozy - było pyszne .