Obrazek pochodzi z: https://vitalia.pl/
Zacznę z (nomen omen) grubej rury :D
3 tygodnie temu miałam zabieg usuwania hemoroida. To bardzo ciekawe, bo chyba rzadko się to zdarza u osób w moim wieku...No, chyba że jest tutaj ktoś poniżej 30-tki, który ma to już za sobą - ręka w górę! Wiedziałyście, że ten problem dotyka co drugiego Polaka?!
Jeśli uważasz, że ten temat Cię nie dotyczy, polecam przeskoczenie tekstu prawie na sam koniec. Tam znajdziesz 7 punktów, które z pewnością Cię dotyczą - koniec kropka!
Te osoby, którym nic w tej materii (jeszcze) nie dolega, mimo wszystko zachęcam do dalszej lektury. Ku przestrodze.
W gruncie rzeczy mi też nic nie dolegało. Ot, jakiś kawałeczek skórki wystający tam, gdzie nie trzeba...no i od czasu do czasu jakieś zmagania w toalecie. Ale bez żadnych bóli, krwotoków i innych strasznych rzeczy o których tyle się naczytałam w necie.
Lekarz uznał, że póki problem się nie rozwinął i póki pierwszy poród daleko przede mną, lepiej to usunąć dla świętego spokoju. Bo w ciąży lub/i po porodzie podobno byłby jeszcze większy koszmar.
Prawdę mówiąc, święty spokój to ja miałam PRZED zabiegiem, po którym bezpowrotnie się ten spokój skończył :P Ale chyba na dobre mi to wyjdzie...
Gdybym wiedziała, jak bardzo będzie bolało samo to znieczulanie igłą prosto w d*** (darłam się na cały szpital), chwytałabym się wszelkich możliwych sposobów, by wyleczyć się innymi, mniej inwazyjnymi metodami. Choć to podobno pic na wodę, a i usuwanie chirurgiczne wcale nie gwarantuje, że problem nie powróci!
Byłam wściekła na lekarza, bo ani słowo nie padło na temat odpowiedniego przygotowania do zabiegu - a powinno być takie, jak do kolonoskopii, czyli totalne wyczyszczenie jelit i zakaz jedzenia już w przeddzień zabiegu. Dlaczego? Ano wyobraź sobie, że dzień po zabiegu, nieprzytomna z bólu, musisz się wypróżnić organem, który jest jedną palącą z bólu raną...
Od moczenia tyłka w zimnej wodzie - w celu chwilowego złagodzenia bólu - nabawiłam się chronicznego bólu gardła :P
Po dwóch dniach bezskutecznych wysiłków w toalecie wpadłam na genialny pomysł - "załatwiania sprawy" w misce z ciepłą wodą! To był przełom! :D Mimo, iż nadal z wielkim bólem, ale jednak - zaczęłam powoli pozbywać się nagromadzonego balastu.
I wówczas przeżyłam szok. Bo pomimo tego, że przez 3 dni od zabiegu ból nie pozwalał mi jeść, tego "balastu" było...BARDZO, BARDZO DUŻO.
Okazało się, że przegłodzony organizm wreszcie pozbywa się jakichś zaległych śmieci, które leżały sobie w moich jelitach cholera wie, odkąd.
I tak oto schudłam 3 kilo w 3 dni :-O
Kiedy po paru dniach ból powoli zaczął ustępować (pomijając dalsze problemy w toalecie i uzależnienie od miski :D), apetyt wrócił ze zdwojoną siłą. Nie znaczy to jednak, że ja wróciłam do starego sposobu jedzenia - nie dlatego, że postanowiłam się zdrowo odżywiać, ale dlatego, że MOJE CIAŁO MI NA TO NIE POZWALA.
W miniony weekend mijały 3 tygodnie od zabiegu, zaszalałam i pozwoliłam sobie na kiełbaskę z grilla, piwo i frytki (ale nie wszystko na raz). Nieświadoma tego, ile bólu będzie mnie to kosztowało w toalecie. Co ja sobie właściwie wyobrażałam?! Nazajutrz moja d*** boleśnie sprowadziła mnie na ziemię... :D
I bardzo dobrze. Mam nauczkę. I tą nauczką chcę się podzielić również z tymi z Was, które nie skarżą się na żadne jelitowe dolegliwości. Proszę, przeczytajcie tekst poniżej.
Mimo pewnych bolesnych ograniczeń (bo nadal się goi), cieszę się z obecnego - pozabiegowego - stanu. Oto dlaczego:
1. Moje ciało buntuje się, gdy za długo siedzę. Zaczynam czuć dyskomfort i pieczenie. Podświadomie czuję, że powinnam się poruszać, a gdy już zaczne - mój organizm dość szybko reaguje i "wygania" mnie do toalety. Mam wrażenie, że zabieg wyostrzył pracę "w tamtych rejonach". Muszę się posłusznie dostosować, ale dzięki temu nabieram szacunku do własnego ciała.
2. MUSZĘ pić więcej wody i jeść ostrożniej. Muszę, bo inaczej organizm bardzo szybko "zemści się" bolesnym zatwardzeniem. Cieszę się z tego, bo teraz rozumiem i widzę na własnym przykładzie, jak wiele zmienia właściwe nawodnienie ciała.
3. Każdorazowa toaleta powinna być zwieńczona PODMYCIEM SIĘ. Wiedziałyście o tym, zdrowe Panie?
4. Zamiast wysilać się ponad miarę w toalecie, należy codziennie ćwiczyć mięśnie Kegla i odbytu. A na sedesie wrzucić na luz :) Jak ma wyjść, to wyjdzie. Nie wychodzi? Patrz punkt 1 i 2 :)
5. Powolny powrót do "normalnego" jedzenia uświadomił mi, że dotychczas bardzo często się przejadałam. Jedząc ostrożniej i uważniej łapię się na tym, że szybciej jestem najedzona. A zresztą odkąd jestem po zabiegu, napychanie się jedzeniem ma swoje nieuniknione konsekwencje - ból i krew w toalecie. Dzięki temu te 3 kilo które spadły ze mnie w pierwszych dniach po zabiegu nie wróciły, gdy zaczęłam znów jeść, bo teraz organizm sprytnie wymusza na mnie umiar w jedzeniu. I bardzo dobrze.
6. BARDZO WAŻNE - zrób wywiad rodzinny pod kątem hemoroidów!!! W moim przypadku to była najwyraźniej złośliwość genów, ale też pamiątka po kilkuletnim maratonie słodyczowych wyżerek :( Szanujmy swoje ciała, "wyłapujmy" każdą krew w stolcu - to już bezwzględny sygnał, by natychmiast pójść do lekarza.
7. Nie bójmy się kolonoskopii i gastroskopii - mam te dwa zabiegi za sobą i powiem Wam, że to był PIKUŚ w porównaniu z usuwaniem hemoroida i jego następstwami. Po kolonoskopii i gastroskopii niemal od razu wraca się do normalnego życia. Po usuwaniu ma się tydzień wyjęty z życia :( Dlatego zastanówcie się, co się bardziej opłaca i co jest bardziej "PRO" - profilaktyka, czy prokrastynacja? (U mnie ta profilaktyka była, ale niestety już trochę za późno. Gdybym parę lat temu wzięła sobie do serca punkt 1,2,3 i 4, prawdopodobnie nie musiałabym przeżywać tego całego koszmaru).
Na koniec zachęcam do komentowania - jeśli macie podobne doświadczenia, chętnie je poznam :)
zurawinkaaa
29 kwietnia 2016, 09:01Powiem Ci że dałaś mi do myślenia. Po ciąży zaczęłam się zmagać z zaparciami... Pewnie odpowiada za to w większym stopniu przejadanie, słodycze i mało wody. I muszę w końcu coś tym zrobić. Dzięki za wszystkie punkty. :)
Majkkaa4
27 kwietnia 2016, 19:16rozumiem Cię, ale ja miałam zabieg przez tzw. gumkowanie i było w miarę i mniej dramatycznie wspominam.
angelisia69
27 kwietnia 2016, 16:52no to niefajno,problem dosc powszechny jednak u mnie w rodzinie i wsrod bliskich nikt sie z nim nie styknal.Ale przeraza mnie to co przeczytalam,pamietam szwy po porodzie jak nie moglam sie "zalatwic" mimo ze nie tylek zszywany byl,a co dopiero sam srodek echh.... najwazniejsze jednak ze to juz za Toba,no i sporo pozytywnych zmian dzieki temu nastapilo.Czasem jednak potrzebujemy pocierpiec,przezyc cos strasznego zeby ruszyc z miejsca i wprowadzic drobne zmiany.Powodzenia
PogromcaKompleksow
28 kwietnia 2016, 07:48No własnie co rusz słyszałam jakieś mrożące krew w żyłach historie o zszywaniu po porodzie. Jak długo dochodziłaś do siebie? Bo ja przynajmniej mogłam się wysikać :) Pan doktor po zabiegu powiedział: "Dziewczyno! Poczekaj, aż będziesz rodzić..." Brrr!!!! Jest aż tak źle? Niewielkim pocieszeniem jest dla mnie świadomość, że po ostatnich boleściach już wiem na pewno, że będę rodzić w ciepłej wodzie :D
angelisia69
28 kwietnia 2016, 07:58nie wiem jak teraz jest ze zszywaniem,mnie szyli bo musieli rozciac.Ale nie bylo tak strasznie,doszlam do siebie po 4-5dniach,ale mialam poczatkowo problemy z siadaniem i wlasnie sikaniem,jednak robilam nasiadowki w takim czyms żółtym juz nie pamietam.i plukanki Tantum Rosa.