Póki co założenia idą dobrze. Na rano przyjęłam szklankę wody z cytryną i pojeździłam na rowerze 26 minut. Niektórzy radzą, by się na początku nie przeforsowywać. Sądzę, że nie robiłam tego - puściłam sobie kilka żywych kawałków muzycznych i pedałowałam do rytmu.
Dobrze jest mieć rower treningowy w domu. Nie trzeba się martwić tym, że śnieg spadł, albo, że ktoś widzi, jak wyciskamy z siebie pot.
Przeczytałam gdzieś, że wysiłek fizyczny powinien trwać średnio 20 minut, bo tyle trwa czerpanie energii potrzebnej na dodatkowy wysiłek z zapasów zmagazynowanych w wątrobie i mięśniach. Dopiero po tym czasie organizm sięga po zasoby nagromadzone w tłuszczyku. Szkoda byłoby zatem ćwiczyć mniej niż wskazana ilość minut.
Wiosną postaram się dać do naprawy górala. Coś hamulce w nim szwankują. Pewnie do tego czasu zdążę się już nieco wyrobić i nie będę wzbudzała "sensacji" na ulicach przybierając na twarzy kolor purpury.
Jeśli jesteśmy przy ćwiczeniach, to w pamiętniku jednej z dziewczyn na tym portalu przeczytałam o zestawie ćwiczeń Callanetics. Nigdy tego nie stosowałam, ale zobaczyłam filmik na youtube i postanowiłam się w tym wypróbować. Dziś już nie dam rady, bo muszę niebawem zmykać na uczelnię, kupić po drodze czerwoną herbatę, a później do pracy na nockę, ale jutro postaram się za to zabrać.
Teraz czekam, aż ugotuje się makaron penne, pełnoziarnisty.Coś na obiad trzeba wykombinować ;)
P.S. Wesołych Mikołajek.
ita1987
6 grudnia 2012, 23:22głośno tutaj o tym callentics ostatnio... gratulacje wytrwałości na rowerku! 3maj tak dalej! :-)
jankaq
6 grudnia 2012, 22:18Tez chce tego calleneticsa zrobic. Widżialam porównania zdjęć dziewczyny po 10 godzinach. Byłam w szoku.
MissMoonlight
6 grudnia 2012, 22:05przydałby mi się taki rower! super sprawa! callanetics to super sprawa! genialne ćwiczenia