Absolutnie nie jest. Przez ostatnie dni popłynęłam: pizza, bułki na śniadanie i kolację, spaghetti 3 dni pod rząd, pochrupywanie wafli ryżowych, sushi, lody i mega słodkie wino. Może nie brzmi to najgorzej, ale mnie niewiele potrzeba do tycia.
Co jest dobre? Dalej nie słodzę kawy, herbatę dosładzam łyżeczką miodu. Oprócz lodów nie miałam fazy na słodycze. Żadne czekolady, cukierki, wafelki mnie nie ciągną. Mam za to fazę na frytki i burgera(nie, nie z maca ;)).
Od poniedziałku idę do pracy, także powinnam się w końcu ustabilizować. Po wypłacie z byłej pracy ogarnę się w końcu z tym basenem. Teraz dziaduję:/
Moja sylwetka szybko zmienia się pod wpływem sportu. Szczególnie na nogach i rękach szybko zarysowują się mięśnie.
Zaraz zjem śniadanie. Pokornie wracam do owsianki:)
_Julianna
8 września 2018, 14:05Najważniejsze, że zauważyłaś ''problem'', teraz możesz starać się jeść inaczej ;D
Magiczna_Niewiasta
8 września 2018, 13:29Brzmi typowo na tycie. Ale dobrze, że się ogarnełaś :)