Zapadam się w głęboki fotel. Z głośników sączy się muzyka Komedy, za oknem już dawno ciemno choć jasno, bo miasto nigdy nie śpi.
Myślę o tym jak wiele złości jest w ludziach. Jak mała rzecz potrafi wywołać wrogość, niczym nie uzasadnioną. Przypominam sobie starszą panią w sklepie, która przepraszała mnie, że "tak wolno od kasy odchodzi". I jej zdziwienie, kiedy z uśmiechem powiedziałam, że jakoś się zmieścimy.
Codziennie obserwuję ludzi burczących na siebie w sklepach, w tramwajach. Słyszę satysfakcję w głosie ludzi, którzy opowiadają znajomym o niepowodzeniach innych. Że Kasia nie schudła, Basię chłopak rzucił, a Marysia niby awansowała ale pewnie przez łóżko.
Okładki tygodników, które chcą aspirować do miana poważnych atakują fotomontażami. Choćby Lis w nazistowskim mundurze, z ociekającym krwią różańcem w zaciśniętej pięści. I choć przyznaję, że od dawna wiem, że prawa strona jest mocno zacietrzewiona to uważałam to za przerysowanie. A dziś dostałam nowy numer Polityki, którą w miarę szanowałam. I co? I fotomontaż Kaczyńskiego, ogłaszającego stan wojenki.
Wiem, od dawna jest podział, wewnętrzna polsko-polska wojna, między prawym a lewym, między kościołem a osobami oddzielającymi wiarę od państwa. Wiem.
Ale też wolałam dawną politykę, gdzie pstryczki w nos "przeciwnej stronie" były wymierzane raczej subtelnie, dwuznacznie,w sferze domysłów.
Po co bardziej polaryzować Polaków? Po co wywoływać nienawiść?
Myślę też o tym jak wielu z nas, młodych, jest ignorantami. Choć walczę z tym, pochłaniając tony książek, próbując poszerzać swoje horyzonty by potwierdzić to moje "ogólnowykształcenie" z liceum.
Mamy chyba jedno z najwyższych współczynników obywateli z wyższym wykształceniem. A jednocześnie tylko 1/5 z nas czyta więcej niż 10 książek w skali roku.
Myślę o znajomych, którzy kontynuują naukę po magisterium a zasłaniając się brakiem czasu (marnowanym z wielkim wysiłkiem na przewijanie facebooka) nie interesują się zupełnie niczym dookoła.
Myślę o chłopaku, który przywiózł mi jedzenie i nie był w stanie wydać z 50zł. I przypominam sobie rówieśników przekonujących mnie, że matematyka do niczego się w życiu nie przyda.
Myślę o wszystkich błędach rzeczowych, językowych i ortograficznych jakie robią młodzi ludzie w internecie (najsłynniejsze bynajmniej!) bo przecież "są zrozumiali" i "pisali zdenerwowani" i "na szybko".
Myślę o dziewczynie, która na forum napisała, że w kinie nie była 1,5 roku bo nic ciekawego nie grają. A ostatnio była na Sadze Zmierzch.
Myślę o rówieśnikach, którzy nieswojo czują się w obecności niepełnosprawnych. Myślę o hasłach pełnych nienawiści w stosunku do gejów (to się leczy!). Inne rodzi strach, jest obce i nieznane. Najłatwiej nienawidzić. Jednocześnie nikt nie chce spróbować inności oswoić - bo i po co?
I tak sobie myślę. Możemy wszystko zrzucać na polityków. Możemy twierdzić, że to przez Tuska czy Kaczyńskiego w Polsce jest jak jest. Że to ceny, że to płace, sytuacja na rynku, że ta frustracja...
Ale jak ma być dobrze? Kiedy wszystko mamy w nosie?
P.S. nie piszę bo nie mam o czym ;) Ciągle choruję (odgoniłam anginę, przypałętało się inne cholerstwo), nie ćwiczę, jem grzecznie. I czytam, czytam, czytam zawyżając statystyki ;)
Nieznajoma52
10 stycznia 2015, 18:53Bardzo mądry tekst. Szczęśliwie są też tacy młodzi ludzie, jak Ty.
Neptunianka
13 grudnia 2014, 16:01Może chłopak, co nie umiał wydać, miał ciiężki dzień w pracy, pewnie jak każdy w gastronomii jest ofiara mobbingu i przyjechanie do ciebie to jedynie pozytywny aspekt w dniu :)
zoykaa
11 grudnia 2014, 21:31madra ,mloda kobieta,przyjemnie sie Ciebie czytalo.dziekuje za chwile wytchnienia od wszechogarniajacej glupoty.pozdrawiam Zoyka
Jenneferr
11 grudnia 2014, 14:18Ja niestety tez mam bardzo negatywne odczucia za kazdym razem jestem w Polsce, jak nie napadnie mnie jakis zboczeniec, to zawsze mnie zdenerwuje jakas ‘Pani’ / ‘Pan’ – ale wrzucam na luz – w Polsce zyje sie ciezko – w szkole za duzo wymagaja – stress przeogromny, pozniej nawet jak masz magisterke – ciezko jest o prace, a juz w swoim zawodzie to jest jakis cud – na wakacje nie stac / drozyzna maksymalna – dlatego natroje ogolne sa nieciekawe / mam tylko nadzieje ze bedzie lepiej, bo kiedys chcialabym wrocic…sorry za przydlugi wpis :/
Vivien.J
11 grudnia 2014, 11:54Niestety taki mamy już ten świat. Nic się nie poradzi, bo społeczeństwo się zmieniło, a to ono tworzy historię i kraj... Ja bardzo lubię wracać do przeszłości ;) Wiem, że to tylko takie gadanie, bo nie żyło się np. 90 lat temu, ale ludzie byli na pewno inni. Było braterstwo, solidaryzm i empatia. A że przyszło nam żyć w tych czasach, to jakoś trzeba przetrwać idąc swoją ścieżką ;)
pasteloza
11 grudnia 2014, 12:02Po licznych (bardzo licznych) rozmowach z moją ukochaną Babcią jestem pewna, że było inaczej. Ludzie byli inni, owszem ;) Ludzie kiedyś wzajemnie dużo bardziej się potrzebowali, siłą rzeczy musieli być bardziej solidarni ;) Ale aż tak kolorowo nie było ;)
Vivien.J
11 grudnia 2014, 12:08No tak, ale dobrze mieć w ludziach oparcie ;)
justagg
11 grudnia 2014, 09:07Lubię Twoje wpisy, ale ten do mnie nie przemawia.
pasteloza
11 grudnia 2014, 12:05Ludzie są różni, spodziewałam się, że do wielu osób ten wpis nie trafi :) Mam tylko nadzieję, że się do mnie nie zniechęcisz ;)
justagg
11 grudnia 2014, 19:33Nie no co Ty,nie można ograniczać się do ludzi tylko o takich samych poglądach, które mam ja. Każda osoba wnosi coś innego i od każdego można się czegoś nauczyć:)
wiosna1956
11 grudnia 2014, 02:07Nie mogę w mocy dziś spać , pocztytałam sobie .......świetnie napisane ,!
pasteloza
11 grudnia 2014, 12:02Dziękuję ;)