Siedzę przed komputerem zdębiała. Speszona. Skonsternowana nawet.
W zasadzie cieszę się, że mężczyzna jeszcze w pracy bo wyraz mojej twarzy jest średnio inteligentny (zapewniam, że to nie stan permanentny!). Zresztą mało kto nie wygląda głupio z rozdziawioną buzią.
Czuję na karku mrowienie, ktoś mi się przygląda. Ostrożnie odwracam się i widzę świdrujące, miodowo-złote spojrzenie. Tak! Mój kot mnie osądza! Do czego to doszło?
A ja po prostu nie rozumiem.
Zaczęło się już wczoraj - nagle zaczęłam dostawać wiadomości, że ktoś mnie obserwuje (no dobra, mój pamiętnik, nie dramatyzujmy). I to trwa! Dostałam takich wiadomości dziesiątki i... nie rozumiem! Jak? Skąd? Przecież nie pojawiłam się w najpopularniejszych wpisach! A maile ciągle napływają.
To znaczy - dziękuję Wam, nowi czytelnicy, że się pojawiliście. Ale czuję się taka speszona. Przytłoczona! No bo jednak dotarło do mnie, że moje wypociny nie giną w otchłani internetu tylko ktoś to naprawdę czyta!
Jak żyć?
Postanawiam się przewietrzyć. Wsiadam na rower. Jadę, jadę przed siebie. I znów łamię czwartą ścianę, patrzę prosto w ekran (i z Waszych ekranów też!) i mówię - jeśli nie będzie spadków na wadze to Wasza wina! Bo jednak z otwartą paszczą trochę much złapię.
Przejechałam kilkanaście kilometrów nim opadłam z sił. A nie, nie. Wcale nie robiłam kółka więc teraz los się śmieje a ja muszę wrócić. Zawracam. Czuję już jak bardzo siodełko zmasakrowało moje cztery litery. Jutro będę płakać.
A w zasadzie już płaczę. Moje nogi! Czy tu jest cholera jasna pod górę? Wygląda jakby było płasko no ale... chyba jednak pod górę. Boli. Boli. Pedałuję i cierpię. W milczeniu bo z niedomykającą się twarzą ciężko marudzić.
Próbuję się motywować: jedź, jedź! Dasz radę! A jakie udka będą. Jaka pupa!
i sama sobie muszę odpowiedzieć: OBOLAŁA!
Dokładnie taka będzie pupa.
Ale może i rzeczywiście zgrabniejsza się zrobi. Sprawdzę przed lustrem czy już się zmieniła.
Dojechałam. Tym razem zamiast otwartych ust mam język na brodzie. Wejście po schodach na czwarte piętro z góralem na ramieniu okazuje się wysiłkiem nadludzkim. Ale niestety ostatnio przekonałam się, że ludziom nie można ufać i trzymanie roweru na zamkniętej klatce schodowej to za mało ostrożności. Ktoś mi próbował zarypać 10letniego górala i tylko tyle, że moje zapięcie za 20zł to wytrzymało i dlatego ciągle mam na czym obijać pośladki! Już 2 tygodnie minęły a ciągle się gotuję na samo wspomnienie.
W każdym razie. Wnoszę rower, wprowadzam do mikro,mikro, mikro kawalerki. Chwytam z lodówki piwo (pyszne, zimne, wiśniowe) i zasiadam do pracy.
I po lekkim roztrzęsieniu nóg czuję, że chudną jak szalone.
Dankasolid
6 listopada 2014, 17:56Kurcze pomyśl nad pisaniem książki bo każdy twój nowy wpis czytam jak opętana :D Pozdrawiam i powodzenia
pitroczna
6 listopada 2014, 13:18ja rowniez chetnie do Ciebie zagladam :)
gumisqa
6 listopada 2014, 10:12przepraszam od razu za słownictwo :) ale zajebiście się Ciebie czyta :) pozdrawiam
-stay-strong-
6 listopada 2014, 00:23Poleciła twój pamiętnik jedna użytkowniczka ze swoich wpisów i to dzięki temu Cię znalazłam, jednak "popularność" możesz przede wszystkim zawdzięczać swojej osobie i temu, że przekazujesz informacje w tak bardzo przyjemny sposób. :) A ludzie to mendy, ja bym na klatce składaka nie zostawiła. :D
izabela19681
5 listopada 2014, 19:48Świetnie piszesz, nawet jak narzekasz to z humorem. Lubię to! :)
czarnaOwca2014
5 listopada 2014, 18:37Jesteś wspaniała! Jak Cię czytam od razu się uśmiecham sama do siebie! Mogła byś książki pisać :) A tak serio nie dziwię się, że masz tak spore zainteresowanie bo na prawdę ciekawie piszesz. Lubię czytać co napiszesz i mogła byś dodawać posty jeszcze częściej :D Ja dziś mam swój pierwszy bieg przed sobą zaczynam punkt 19 :D
ana-banana
5 listopada 2014, 16:43sliczny masz pamietnik, w koncu ktos pisze zgrabnie i interesujaco. bardzo mnie sie podoba ta Twoja pisanina. bedziesz tak laskawa i dodasz mnie do znajomych? prosze :)
inesiaa
5 listopada 2014, 16:12Mam usmiech na twarzy jak czytam Twoj pamietnik a taki usmiech przy jesiennej aurze jest na wage zlota ; ) zycze zeby pupa nie bolala i nogi dalej chudly jak szalone, pozdrawiam : )))