Zostałam sama. Porzucił mnie ten mój niewdzięcznik.
W czwartek obudził mnie o 5 rano. Najpierw nie chciałam opuścić Morfeusza, wydawałam z siebie charkotliwe dźwięki, machałam zawzięcie rękami. Mężczyzna dziwnie uparcie nie odpuszczał.
Czuję zapach kawy. Yhym. Cucenie. Nie jestem w stanie dłużej walczyć. Otwieram oczy, które na tę okoliczność przygarnęły cały piasek z Sahary pod powieki. Auć. Kurde, auć.
Zrywam się szybko, w zawrotnym tempie 15 min wstaję. Pomagam się spakować. A mówiłam, żeby to zrobić wieczorem? A mówiłam?!
Buziak. Wracam pod kołdrę.
Budzę się kilka godzin później. Mężczyzny obok nie ma. I nie będzie.
Ha! Kota nie ma, myszy harcują! Szybko chwytam telefon i umawiam sobie babski wieczór. Maseczki, manikjury, pedikjury, winko, Przyjaciele i bruschetta na żytnim chlebie.
Szmery bajery.
A ten biedak chyba myśli, że usycham tu z tęsknoty.
No dobra. Trochę usycham. Po pożegnaniu kumpeli nie potrafię zasnąć. Przesypiam budząc się co chwilę jakieś 4h i rezygnuję. Postanawiam iść pod prysznic żeby nie uschnąć tak całkiem.
Nie umiem spać w naszym łóżku, bez niego.
Wykorzystując fakt, że usycham jak rodzynka postanawiam się zważyć. I co? Mniej o 0,8 kilo wody!
Taka lekka się czuję, taka piękna, zgrabna i powabna - albo maseczki to sprawiły albo jeszcze wino szumi w głowie.
Dobra. Idę trochę ogarnąć kielony po winiaczu. Wróci chłopisko za kilka godzin, niech myśli, że ze zgryzoty paznokcie obgryzałam (aż zrobiły się pięknie fioletowe), płakałam w poduszkę i sobie nie mogłam miejsca znaleźć :>
justysiaczekkk
25 października 2014, 06:18Ciekawie;)
Martine88
24 października 2014, 14:45hi hi jak bym o sobie czytała ;) nie to żebym go nie wielbiła pod niebiosa, ale uwielbiam jak czasami po prostu go nie ma i wtedy "mój jest ten kawałek podłogi..."! :p
pasteloza
24 października 2014, 15:07Dokładnie, dokładnie ;) Dobrze, że nie tylko ja tak mam ;d
ZizuZuuuax3
24 października 2014, 13:40Mojego jak nie ma to niestety usycham :( ale w między czasie staram się pięknie wyglądać :D
pasteloza
24 października 2014, 15:05Ja bardzo tęsknię (a co gorsze denerwuje się podróżą bo wypadków dużo) ale, że rozłąki zdarzają nam się rzadko i na krótko to szczerze uwielbiam ten czas :P Tylko spać nie mogę :)
ZizuZuuuax3
24 października 2014, 16:47Oj tak.. Ja zawsze martwię się tymi wypadkami. Dopóki mi nie napisze że jest na miejscu to ja miejsca sobie nie mogę znaleźć
szpinakowa811
24 października 2014, 13:18Haha, ubawił mnie ten wpis, choć sądziłam, że będzie na smutno. Dobrze piszesz!
pasteloza
24 października 2014, 15:02Dziękuję bardzo ;)