Budzę się bladym świtem koło południa. Przeciągam swoje stetryczałe gnaty, robię kilka skłonów, wymachów. Macham jedną nóżką, macham drugą nóżką, pajacyki robię - a co!
Naciągam dresik i biegnę przed siebie. Na powrocie kupuję ulubiony chleb - żytni, na naturalnym zakwasie, z soją.
Pełna energii wpadam pod prysznic, szybko polewam się wodą dziś nie mając na sumieniu hektolitrów gorącej wody i nie musząc myśleć o tym jak bardzo przyczyniam się do niszczenia planety. Uf. Chociaż jeden dzień bez wyrzutów sumienia.
Chwilę później jestem już w kuchni bo dzień wcześniej wymyśliłam sobie, że zrobię hummus. Ciecierzyca ugotowana już na mnie czeka. Ale oczywiście jak zwykle przesadziłam i przygotowałam jej strasznie dużo.
Szybko myślę co zrobić z tym fantem.
I tak postanowiłam zaszaleć. Zostawiam pół małego kubka ciecierzycy do obiadu. Resztę przekręcam przez maszynkę do mięsa.
Z połowy robię hummus. Z drugiej - pralinki wykorzystując lekko orzechowy smak cieciorki.
Pełnoziarniste spaghetti z pomidorami, ciecierzycą i serem kozim.
- spaghetti pełnoziarniste (ja wzięłam 100g na dwie osoby);
- pomidory w puszce;
- pół małej cebulki;
- 2 ząbki czosnku;
- kilka listków świeżej bazylii;
- jedna mała, suszona papryczka piri piri;
- odrobina otartego, długodojrzewającego sera koziego (100% mleka koziego).
Spaghetti gotuję al dente. Na patelni, na odrobinie rzepakowego oleju podsmażam drobno pokrojoną cebulkę i przeciśnięty przez praskę czosnek. Po chwili dodaję pociętą papryczkę. Dorzucam pomidory i duszę na małym ogniu. Pod koniec, kiedy sos zgęstnieje dodaję bazylię. Do sosu dodaję ugotowany makaron i dokładnie mieszam. Nakładam na talerze, posypuję ciecierzycą (średnio 2 łyżki na porcję) i posypuję odrobiną startego sera.
Hummus
- ciecierzyca (namoczona przez noc i ugotowana);
- 2 łyżki tahini (można kupić, ja polecam zrobić samemu);
- 2 łyżki soku z cytryny;
- 2 ząbki czosnku;
- sól morska;
- woda (zimna);
Ugotowaną ciecierzycę przekręcam przez maszynkę do mięsa (można blendować ale mój blender nie żyje) na gładką masę. Dodaję tahini, sok z cytryny, przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku, sól. Ucieram na jednolitą masę (w razie potrzeby dolewając zimną wodę).
Podaję na grzankach z chleba żytniego. Dodatki na dziś do wyboru to: suszone pomidory, oliwa z oliwek, marynowana dynia.
Pastę przechowuję do trzech dni w lodówce.
Pralinki z ciecierzycy (mało dietetycznie!)
- ugotowana, przekręcona przez maszynkę/zblendowana ciecierzyca;
- 2 łyżki miodu;
- garść orzechów nerkowca;
- 2 łyżki mleka;
- 50g masła;
- 2 łyżki kakao;
Orzechy rozdrabniam. Mieszam pastę z ciecierzycy, 1 łyżkę miodu, orzechy. Formuję kulki wielkości orzechów włoskich. Układam na tacce (w tym celu wykorzystałam dno od tortownicy) i wkładam do zamrażalnika.
Masło rozpuszczam w mleku, na bardzo małym ogniu. Dodaję kakao i zagotowuję ciągle mieszając. Ściągam z palnika i daję trochę przestygnąć. Kiedy polewa osiągnie temperaturę mniej więcej 60 stopni rozpuszczam w niej miód. A następnie otaczam w niej pralinki.
Wstawiam do zamrażalnika na kilka godzin. Ważne! Przed podaniem wyjmuję co najmniej godzinę przed żeby nie były zimne ;)
Smacznego!
noir9
26 października 2014, 21:07na pralinki to chyba sama się pokuszę, e tam, że mało dietetycznie... niby co z nimi nie tak? :D
pasteloza
26 października 2014, 21:10Ciężko się oprzeć i nie zjeść wszystkich na raz :D