Na tapczanie siedzi leń.. nic nie robi cały dzień.. !
No po prostu idealny wierszyk o mnie ! Jak mam znaleźć w sobie taką siłę, że jak otworze oczy i nie chce mi się już spać to wstaję z łóżka, ścielę je, jem pyszne śniadanko, idę biegać, na rower, poskakać na skakance.. cokolwiek... nawet chociażby zrobić pranie i pozmywać..
A nie .. Moja codzienność to wstaje około 9-10 (chociaż przebudzam się o 7.30 jak mój chłopak wychodzi do pracy ale zasypiam na siłę). Więc wstaje o 10, do 12 przewracam się na łóżku to w prawo to w lewo, to nogi do góry, to głowa w dół... gram na telefonie, oglądam tv.. siedzę na necie.. później przez cały dzień próbuję znaleźć chęć żeby iść poćwiczyć.. tzn. nie! Źle powiedziałam! Chęci to ja mam wieeeelkie ale mi się nie chce.. ja sama wiem, że mi się nie chce chociaż mam ochotę poćwiczyć ;/
Ja strasznie nie lubię się pocić.. nienawidzę jak jestem mokra a pot mi spływa z czoła a z nosa leci kropelkami.. no ale niestety! Jak ma się ponad 50 kg nadwagi to tak już bywa ! I zamiast wziąć się za siebie i zacząć to robić to ja nie.. nie.. poleżę sobie! Poza tym nie mam takiego zacięcia, że jak jadę na rowerze i widzę górkę to podjadę pod połowę i gdy już muszę zacząć dawać z siebie jak najwięcej, przebić tę barierę, że nie mogę i zaczynam się pocić to schodzę z roweru i idę.. bo przecież nie dam rady... a gówno prawda bo jak bym miała zacięcie i powiedziała sobie o nie nie poddasz się to bym tę górkę pokonała !
Ja w ogóle nie mam jakiegoś takiego powera życiowego.. czy ktoś może mi pomóc? Może znacie jakieś tabletki dobre na pobudzenie mojego organizmu i na nabranie chęci do wszystkiego? Może jakieś ćwiczenia umysłowe? A może po prostu porządny kop w dupsko? Powiem szczerze, że jak np. siostra zaczyna mi zwracać uwagę, że jestem leniem i nic nie robię z sobą, dla siebie i że w domu też nic nie robię, robi mi się przykro i zamiast się odgryźć i pokazać jaka jestem pracowita to ja jeszcze gorzej zapadam się pod ziemie.. zakopuje się w kołdrze i marzę o tym, żeby mnie nikt nie zobaczył ;/