Waga – diabli wiedzą, bo rano zapomniałam się zważyć. Spieszyłam się odrobinę. Ostatnio oscyluje od 87,5 do 86,7 kg. Czyli mimo braku liczenia nie jest źle, generalnie łapię co i ile mnie ma kalorii i na ile mogę sobie pozwolić. Uproszczenie obliczeń miało sens.
Dziś byłam w Warszawie. Po Starówce sobie przeszłam, pod niedźwiedziem posiedziałam, życzenie przy dzwonie wymówiłam, a Zygmuntowi się pokłoniłam. No i zamierzam wprowadzić pewne zmiany. Myślę, że właśnie teraz przyszedł odpowiedni moment na ultimatum, a później będę się martwić co dalej. O ile oczywiście moje Janioły nie dojdą do wniosku, że nie powinnam się martwić i zaczną walić we mnie wszelkimi odcieniami tęczy. Bycie pod ochroną bywa męczące.
Jedzenie:
Ciasto -200
Latte 200
Kanapka 182
Zupa 200
Czekolada 192
Śliwki 135
Parówka 60
Cola 2
Kapusta kiszona - 10
Jabłko – 100
Razem: 1218
zjedzwarzywko
29 października 2013, 18:49czekolada :)'mmmm... ale zazdroszcze hamulcow.... Ja jak zjem jedna kostke to od razu leci cala paczka :) nawet nie zaczynam...bezpieczniej.
j.lisicka
27 października 2013, 01:56A niektórzy chcieliby być waleni tęczą, oj chcieli ;) Patrzy Pani, a ja tu 25 lat mieszkam i nie znałam tradycji życzeń przy dzwonie :(