29 września 2013 r.
Po raz pierwszy w życiu (całym czterdziestoletnim) wjechałam na Kasprowy. Nic mnie nie było w stanie powstrzymać. Nawet malkontenctwo co niektórych mnie nie odwiodło od tego pomysłu. Spokojnie sobie postała w kolejce do kolejki. Nawet szybko szło. Już po godzinie wsiadłam w wagonik i z duszą na ramieniu ruszyłam w górę. Ciut się bałam. Ciut mnie przerażał widok czubków świerków. Ciut miałam wrażenie, że za chwilę wszystko runie w dół. Ale to nieważne. Widok był.(można wstawić wszystkie słowa pokrewne nieziemski, cudowny itd).
Na Kasprowym prawie nie wiało. Mgieł zero. Na dole widać było mnóstwo ?mrówek? wdrapujących się pod górę. Wtedy pomyślałam sobie, że kiedyś jeszcze tu wrócę na piechotę. I nie zamierzam pozwolić dać się ograniczyć, wagą, wyjcem, czy innymi drobnostkami. Kasprowy będzie mój.
Na razie musiałam się zadowolić wędrówką po okolicach. Wdrapałam się na skałki Liliowe, popatrzyłam na stawy na dole. Jeden był całkiem zielony. Smsa z życzeniami dla Zmora wysłałam, Niech wie, że pamiętam o jego imieninach. Poza tym z takich wysokości życzenia słane muszą się spełniać. I zjechałam w dół.
Opis jest lakoniczny i pozbawiony piękna. Dlatego trzeba przeżyć to samemu. Nie ma dobrych słów, aby oddać magię tego miejsca.
W Zakopanym zahaczyłam jeszcze o skocznie. Wjazd wyciągiem krzesełkowym jest jeszcze mniej przyjemny niż kolejką, ale wjechałam. Widziałam też latający śmigłowiec. Później okazało się, że z Rysów spadł 23-latek. Był w adidasach.
Szybki przemarsz przez Krupówki (jeden oscypek na gorąco mi się należał) i powrót do autobusu. Ledwie zdążyliśmy na kolację. Nie mam pojęcia czemu dali mi rybę. Podobno górski pstrąg podobno był poemacik. Tyle, że ja byłam głodna. Łyżka ziemniaków to jednak ciut mało.
Wychodząc po zaopatrzenie, kupiłam bluzkę. Trudno. Raz się żyje.
Jedzenie
Kanapka 182
Kanapka 120
Kawa 80
Jabłko 72
Nektarynka 140
Ser z żurawiną 200
Ziemniaki 100
Bułka ? 220
Cola 2
Razem: 1116