28 września 2013 r.
Dzień sportu i rekreacji. Zwiedziłam boisko Orlik, gdzie pokazałam klasę jako zawodnik piłki nożnej. Ostatecznie we wczesnej młodości chodziło się grać w nogę. Wychowywałam się z chłopakami, wiec innego wyjścia nie miałam. Na bodajże 10 urodziny zażądałam piłki. I wtedy już nie mogli mnie do drużyny nie wziąć.
Wracając trafiliśmy na wyjazd pary młodej z domu młodego. Ślub miał być tradycyjny. Podobno górale są bardzo ortodoksyjny. Tam rozwodów się nie uznaje i nie akceptowane są związki partnerskie. No dobrze w większości wypadków. Wyjątki jakieś muszą. Na weselników czekały ozdobione wozy, do których zaprzęgnięto czarne konie. Tylko przy jednym były siwki. To bryczka dla młodych. Do kościoła jednak pojechał nim tylko panna młoda pilnowana przez drużbów. Pan młody podążył osobno. Jego dla odmiany pilnowały druhenki. Muzykanci grali na całego. wesele miało się odbyć w Zakopanym. Aby goście przez drogę nie zgłodnieli w każdym wozie była wódka i zakąska. Ciekawe obyczaje.
Po południu był wyjazd na termy do Bukowiny. Nie poszłam. Ha. Usprawiedliwię sobie znalazłam i nie poszłam. Nie lubię nieznanej wody, nie lubię próbować pływać wśród tłumu ludzi, nie lubię? No dobrze mam fobię i już.
Przed kolacją zdążyłam jeszcze wyskoczyć do karczmy co się nazywa Pod Stancyjom mieli boski ser z żurawinami. Kocham ciągnący się ser. Poza tym było spokojnie. Po drodze zatrzymała się przed jednym ze straganów. Ciuchów nie lubię kupować, oglądać etc. Ale czarna bluzka z haftowanymi kwiatami była boska. Tyle tylko, że ja jestem do niej za gruba. Co prawda sprzedawczyni i znajomy próbowali mnie przekonać, że nie, ale oni się nie znają. Z żalem odłożyłam na półkę. Zastanowię się jeszcze.
Zapomniałam o owcach. W oko mi wpadł pewien czarny baran.
No i udało mi się zrobić zdjęcia zachodu słońca. Podziwiajcie.
Jedzenie:
Kanapka 182
Kanapka 120
Kawa 80
Marchewka 20
Jabłko 72
Banan 171
Ser z żurawiną 400 ( bo nie mogę znaleźć)
Pierogi (leniwe tym razem) 400
Razem: 1445