Tak wiec mija mi 3 dzień diety, na wadze równe 75 kg.
Jak mi poszło?
Pod względem jedzeniowym dobrze, pod względem psychicznym koszmar
To była jedna wielka walka w mojej głowie, nadal tak jest... Cholera to nie powinno tak wyglądać, zdrowa dieta to powinien być styl życia, zawsze dobrze czułam się w czasie redukcji, a teraz? Walcze, dosłownie walcze by nie podjeść jakiegoś banana, jakiegoś pasztecika, jakiegoś chlebka, lodów.. Nie wiem dlaczego tak reaguje mój organizm, przecież to dla mnie nie pierwszyzna, jak tak to ma wyglądać to nie wiem jak dlugo pociągnę.
Z racji kierunku zdaje sobie sprawę że jeżeli tak się czuję na diecie to nie osiągne sukcesu, to jest już pewnie, dieta a raczej styl życia powinien być przyjemny, tak też zawsze było, dlatego nie wiem co dzieje się teraz, może przez stres, organizm domaga się więcej i więcej a może to nie organizm a głowa.
Coś pozytywnego, to to że poniedziałek i wtorek pod względem michy był czysty.. dzisiaj natomiast po zjedzeniu kolacji rzuciłam się na lodówke, zjadłam 4 plasterki szynki z piersi kurczaka, kilka sztuk migdałów, szklankę mleka, 2 łyżki serka białego i już sięgałam po kiełbase i paprykarza kiedy spojrzałam na siebie i w myślach powiedziałam co ja kurwa robię? czy chce aby ten dzień skończył się takim kompulsem? bo na kiełbasie na pewno by się nie skończyło. odłożyłam wszystko, wstawiłam wodę i wybiegłam do pokoju, wyobraziłam sobie siebie z wagą 65 kg i nagle jak ręką przeszło, nic mnie nie ciągnie, teraz popijam herbate i ubolewam nad tymi plasterkami szynki, migdałami i mlekiem.. jednak to żadna tragedia, powstrzymałam kompuls, przeciwstawiłam się myślą które szeptały mi do ucha że od jednego dnia nic się nie stanie, udało się, tym razem wygrałam ja..
Czy jestem dumna?
Nie. Cały czas frustruje mnie to że mam ochotę na wszystko, że rzeczywiście to jedzenie traktuje jak dietę. Tak być nie powinno. Powinnam się cieszyć że zdrowo się odżywiam, wymyślać rożne kombinacje jedzeniowe, delektować się tym jedzeniem i patrzeć na efekty, a jak na razie cierpię psychicznie.
Jedzenie które jem jest dość urozmaicone przykładowo śniadanie to owsianka z orzechami i miodem, 2 śniadanie to jakaś sałatka owocowa, obiad to zazwyczaj kasza z warzywami, podwieczorek jakieś orzechy, owoc, kolacja omlet z warzywami.
Wiec nie jest to dieta typu serek wiejski i jabłko przez cały dzień.
No trudno, czekam cierpliwie, może coś się zmieni, dopiero trzeci dzień może najgorsze już za mną.. na pewno się nie poddam w cierpieniu czy nie, będę przeć do przodu by w maju na urodziny poczuć się dobrze.
Tym czasem mój mały cel to waga 72 kg na święta.
Miesiąc i 3 kg do zrzucenia, do zrobienia ;)
Caffettiera
25 lutego 2016, 13:03A robisz sobie cheat day? Mi to bardzo pomaga :) Kiedy chcę coś podjeść to myślę "halooo za 3 dni pizza, ogarnij się do tego czasu" i jakoś leci ;)
Melanieee
25 lutego 2016, 10:39Znam to uczucie, ktore opisalas, ze dieta byla ciagla walka w glowie i cos ciagle chcialam skubnac i nie docieralam do koncowego celu bo sie lamalam. Od miesiaca jest inaczej... cos zmienilo sie w mojej glowie i daje rade. Tego ci zycze! Zebys wlasnie znalazla ta przyjemnosc w zdrowym stylu zycia! Pozdrawiam cieplo:))
aniab2205
25 lutego 2016, 08:24Pewnie, że dasz radę. Trzymaj się, rób wizualizację lepszej siebie i będzie dobrze.
angelisia69
25 lutego 2016, 05:35rozumiem ze masz ciągotki do wszystkiego co zakazane,dlatego najrozsadniej jest nie zakazywac sobie niczego!!Ja kiedys nawet na glodowkach 1000kcal jadlam drozdzowke czy slodkie platki byle by zmiescic sie w bilansie dziennym i nie powodowalo to szkody na wadze,i tez dzieki temu jedzenie nie snilo mi sie po nocach.Jak masz dostep do wszystkiego to z czasem lapiesz taka kontrole ze juz nie miewasz kosmatych mysli o czekoladzie,a bierzesz codzien 3 kostki do kawki i cieszysz sie dlugo smakiem.Jak wiesz ze cos jest dostepne na codzien(np.brokul,kasza,ryba) to nie pragniesz tego podswiadomie,gdyz wiesz ze mozesz sobie na to pozwolic.
roogirl
24 lutego 2016, 21:36Jeśli to tak wygląda to musisz coś robić nie tak, odchudzanie nie powinno być takim zmaganiem tylko przyjemnością.
Odchudzajaca_sie_dietetyczka
24 lutego 2016, 21:52Zdaję sobie z tego sprawę, dokładnie tak jak mówisz. Pozostaje uzbroić się w cierpliwość przeczekać i zobaczyć czy coś się zmieni
Xylie
24 lutego 2016, 21:18Pamiętam, jak zaczynałaś z większej wagi (coś ponad 80?) tak czy siak ważyłam w tedy tyle samo. Teraz ty 75 a ja niestety najwięcej z mojej karierze :( świetnie sobie radzisz! Chęć na coś innego(niedietetycznego) to normalna sprawa. Ważne żeby umieć się opanować i nie jeść dużych ilości. Z tego co widziałam to i tak złych rzeczy nie podjadłaś ;) z resztą dobrze to wiesz, koleżanko po fachu :P trzymam za Ciebie kciuki :)
Odchudzajaca_sie_dietetyczka
24 lutego 2016, 21:51dziękuje ;) Twoje słowa są dla mnie jak miód na serce, masz rację chyba trzeba docenić drobnostki zawsze to posunęłam się troszkę do przodu, A Ty nie oglądaj się za siebie i brnij do przodu, zobaczysz że niedługo będzie widać efekty, ale co ja tam mówię, przecież Ty doskonale wiesz co w trawie piszczy ;p również trzymam kciuki !