Cześć kochane,
Minęło trochę czasu od ostatniego wpisu, bo aż trzy tygodnie..
Pamiętacie jak bardzo narzekałam na to że ciężko mi jest wytrwać na diecie?
Czy coś się zmieniło?
Tak, już nie cierpię takich katuszy jak na początku, chociaż czasem nachodzi mnie ochota na coś dobrego i nie koniecznie lekkiego szczególnie wieczorem (ah te tosty zajadane przez rodzinkę)...
Niestety w tych trzech tygodniach zdążyłam też zaliczyć kilka dni obżarstwa, po prostu pękłam, ta cała frustracja wylała się ze mnie, chyba tego potrzebowałam, głupio to brzmi ale taka jest prawda, bo to był punkt zwrotny.
No i najważniejsza rzecz co z wagą?
A więc 3 tygodnie zaowocowały spadkiem w wysokości 1KG, waga na dziś 74 kg a dokładniej 73,8 kg
Nie ma szału, zdaję sobie z tego sprawę, ale zmieniam tok myślenia, jeszcze chwile temu ważyłam 78-80 kg, posuwam się do przodu co mnie cieszy i chyba muszę zacząć chociaż troszkę doceniać swój wysiłek ;)
Chciałabym podkręcić te ślimacze tempo, ale na razie wole nie ryzykować, by nie zaprzepaścić tego co już sobie wywalczyłam.
A więc wniosek jest taki, że trzeba brnąć do przodu, upadasz otrzepujesz kolana i znów brniesz w dobrym kierunku, znowu upadasz znowu powstajesz i z powrotem na właściwą ścieżkę takim o to sposobem przesuwasz się powolutku w dobrym kierunku, prościutko do celu. Jasne każdy chciałby mknąć jak strzała ale nie każdemu jest to dane, najważniejsze to się nie poddawać.
Cel na koniec Marca 72 kg, może się uda ;D
Miłego weekendu bo to już za chwilę ;*
Caffettiera
11 marca 2016, 15:01nie wazne że wolno, ważne że do przodu :)
angelisia69
11 marca 2016, 13:27lepiej wolniej i stabilniej niz rzucic sie w wir glodowki i morderczych treningow,a potem sie wypalic.Powodzenia w dalszej walce!
Kora1986
11 marca 2016, 08:39Myślę, że Twój cel jest realny. Trzymam kciuki :-)