ehh, te weekendy, to potworna walka z samym soba zeby nie dac sie pokusie zjedzenie czegos dobrego, slodkiego. Poki co daje rade choc okazja byla nie lada gdyz wczoraj organizowalam grilla dla znajomych. O dziwo, dzieki mozliwosci wyminay produktow w jadlospisie bylam w stanie tak to sobie zaplanowac, ze nie zjadlam niczego niedozwolonego!!!!
Strasznie mnie to cieszy bo to jasny sygnal, ze z dieta da sie zyc calkiem normalnie i wszystko sprowadza sie po prostu do myslenia o tym co i ile sie je:) jak juz czlowiek przywyknie to jest naprawde z gorki :)
Z rzeczy grillowanych wczoraj: pol koletal schabowego z grilla, szaszlyk z kurczaka z bazylia ( uwielbiam, i postaram sie dodac przepis) , do tego salatka, ze szpinaku, salaty lowdowej, pomidorkow cherry i kielkow brokulu, marchewka, kalarepa i ogorek swiezy, woda i sok jablkowy. Prawda, ze wyglada imponujaco jak na diete?
Teraz siadam na rower i pedaluje, bo Berlin mi odjezdza... Dodatwo uswiadomilam soebie, ze tak naprawde mam znacznie mniej czasu an to wyzwanie bo 15 wyjezdzam na urlop i nie jestem pewna czy bede tam miala rower. Tak wiec musze podgonic wciagu najblizszych 2 tygodni! Trzymajcie kciuki!
Nouvelle_moi
4 sierpnia 2014, 22:27Dziekuje i wierze, ze mi sie uda. To byloby dobre na poczatek!