Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dalszy ciąg walki o prawa studenckie
30 kwietnia 2013
Na początku dziękuję wam za ciepłe słowa.
Poszłam za waszą radą i postanowiłam walczyć.
Na początku poszłam do profesora S zobaczyć czy da się coś zrobić.
Nawet nie było mowy! Postraszył egzaminem komisyjnym. Mówił, że ci co nie chodzili na wykłady nie mają nawet co marzyć o zaliczeniu przedmiotu i podejściu do egzaminu.
Poszłam do prodziekan od spraw studenckich.
Jest to moja była wykładowczyni (zna mnie już 5 lat), kobieta o sercu anioła.
Przedstawiłam jej sytuację (oczywiście się rozpłakałam, nerwy puściły) dodając, że to był pierwszy raz kiedy czegoś nie zaliczyłam, że nie wiem co robić!
Ona szybko zadzwoniła do dziekanatu, sprawdziła przepisy, regulamin studiów.
I potwierdziła, że profesor S co roku robi problemy ze studentami, szczególnie tymi, którzy nie chodzili lub rzadko uczęszczali na wykłady.
Ale mam się nie martwić, bo decyzja jest i tak w jej oraz dziekana rękach.
Powiedziała, że mam przeczekać majówkę, że decyzja ma być po weekendzie i mam spokojnie rozpalać grilla.
Na końcu przytuliła mnie i powiedziała że wszystko będzie dobrze! Cudowna Kobieta!!!
Uwielbiam Ją!
Wracając od niej wycierałam łzy i zaczepił mnie inny młody profesor, u którego miałam statystykę i zapytał co się dzieje (Dodam że to prodziekan od spraw nauki).
Opowiedziałam mu sytuację, dodałam że jestem straszona egzaminem komisyjnym i nie wiem co robić.
A on na to: "Profesor S jest pokopany, nie przejmuj się nim, poza tym to JA jestem przewodniczącym komisji i jeżeli by do czegoś doszło, to masz już z góry egzamin zaliczony, bo to ode mnie zależy kto przejdzie dalej".
Odprowadził mnie do końca holu i spotkaliśmy kolejnego prodziekan od spraw sportu (również mnie uczyła). On jej zdał całą relację co się dzieje i jaka jest sytuacja.
A ona: "Patrycja nie przejmuj się, otrzyj łzy nie pozwolimy by usadził Cię z powodu wykładów. Niby jest wysoko postawiony, ale masz już rekomendację trzech prodziekanów, głowa do góry!".
Wiecie co? Dzisiaj pierwszy raz na mojej drodze stanęło tylu życzliwych ludzi.
Sprawdziłam dodatkowo przepisy:
"Jeżeli wykładowca na początku wykładów doda, że wykłady są NIEOBOWIĄZKOWE nie ma obowiązku student na nie chodzić, nie ma również zaliczenia w formie pisemnej oraz ustnej"
Dokładnie nie pamiętam jak szły te przepisy ale jakoś tak.
A więc za mną jest:
- Przepisy prawa
- Prodziekan od spraw studenckich
- Prodziekan od spraw nauki
- Prodziekan od spraw sportu
- rekomendacja z byłej uczelni (jest to filia obecnej, ci sami wykładowcy) o wysokich wynikach w nauce oraz nagroda burmistrza i posła.
Czuje że będzie dobrze!
Edit:
Później dodam jakie ćwiczenia robiłam w ciągu dnia.
Lecę poczytać co u Was się dzieje!
Buziaki!!!
CzarneSloneczko
1 maja 2013, 10:24he he ale fajna babka z niej:) to co? rozpalasz grilla? ;) 3mam mocno kciuki i nie przejmuj się! udanej majówki!
kliniesia17
30 kwietnia 2013, 23:11Bedzie dobrze na pewni... trzymam kciuki... ponadto nie tracisz praw studenckich z powodu zawalenia jednego przedmiotu... ostatecznie miałabyś repete z jednego przedmiotu... ale jak widać na załączonym obrazku dobrze, że zawalczyłaś:)
marii1955
30 kwietnia 2013, 20:37I widzisz ... jak dobrze , że nas posłuchałaś :) O swoje trzeba walczyć i już - bo jest to słuszna sprawa i niesprawiedliwa ocena Twojej osoby . Też uważam , że będzie dobrze - buziaczki :)))
blondynqaaa22
30 kwietnia 2013, 12:47bardzo dobrze! trzeba tym byle wykladowcom pokazac, ze student tez czlowiek i nie ma sie prawa mieszac nas z blotem...
Blama
30 kwietnia 2013, 12:13no i wszystko będzie dobrze... :)) :* trzymam kciuki!! :*
Nowa30
30 kwietnia 2013, 11:35Brawo! Przy takim wsparciu żle być nie może!
liliana200
30 kwietnia 2013, 11:33Cieszę się bardzo, że tyle osób stanęło po twojej stronie. Wyluzuj troszkę przez te parę dni wolnego a potem zobaczysz, ,że wszystko się ułoży.! Będzie dobrze :)