Doskonale wiecie, że jestem (byłam?) jedzenioholiczką. Napady były ratunkiem na smutne, gorsze dni, albo wręcz przeciwnie - elementem świętowania jakiegoś sukcesu. Objadanie się w samotności, wielka ilość jedzenia.
A teraz? Przytyłam, ale nie z powodu napadów - przytyłam z powodu innego odżywiania na co dzień. A to słodycz po pracy, a to pizza zamówiona ze znajomymi, a to piwko wieczorem.
Od września nie miałam żadnego napadu! Jak wracam do domu po wyjątkowo ciężkim dniu pracy, mogę się wyprzytulać i wyżalić mężowi. Zamieszkanie razem jest najlepszą rzeczą, która spotkała nas w ciągu 8 lat związku. Nawet jak kupiłam coś słodkiego, np. napoleonkę - to automatycznie druga napoleonka mężowi :)
Zdecydowanie mogę powiedzieć - nieobjadaczka :)
Plan na życie - odżywiać się trochę lepiej, zdrowiej, trochę się ruszać :)
Buzia Laseczki :* I życzę Wam takich szczęśliwych małżeńskich dni, jakie my mamy teraz :)
borowahela
16 stycznia 2014, 08:31widac i czuc ze love is in the air:D
inesa75
15 stycznia 2014, 12:40wiem jak to jest ,pozdrawiam :)
stelza
15 stycznia 2014, 11:28piękne te plenerowe zdjecia...a co do objadaczki....to chyba ja mam to napewno zawsze mialam problem z jedzeniem i waga ale jakoś od czasu do czasu stawałam na nogi i robiłam z tym porzadek ...teraz jest strasznie, gorzej i coraz gorzej bym tez u psychiatry ale z inna sprawa a na kolejnej wizycie powiedziałam mu o ty problemie dał mi jakies tableki biore 3 dzien narzie wiekszy rezultatów nie widze , mysle o terapi grupowej ide za 1,5 tyg do niego musze popytac ...wiem ze sama juz sobie nie poradze czuje do siebie obrzydzenie :( jak ty sobie z tym poradziłaś?
papuniaa
15 stycznia 2014, 09:32:)
spelnioneMarzenie
14 stycznia 2014, 22:19:))
dorciaw1980
14 stycznia 2014, 21:16chwilo trwaj:)
Misuzu
14 stycznia 2014, 21:10Powodzenia! :)
ewcia.1234
14 stycznia 2014, 19:48Super ! Mam nadzieję, ze zdrowe jedzenie będzie przy Tobie trwało ! :)
fijka89
14 stycznia 2014, 17:32Wielki sukces! Tak trzymaj.