Rano okazało się, że już nie jestem otyła. Nie jestem otyła, tylko mam nadwagę. Fakt, że górną granicę nadwagi, ale nic to - dam czas czasowi - na wszystko przyjdzie pora. Teraz staram się o szóstkę z przodu pomiaru wagi. Czuję się bardzo dobrze, nawet mimo upałów. A może nawet, ten upał i to słoneczko mi pomagają.
Wczoraj oprócz zielonego soku i wody jadłam sałatę z pomidorami, kiszonymi ogórkami, cytryną i czosnkiem... oraz barszczyk do popijania. Pomidory służyły mi też za przekąski. Dzisiaj do wczorajszego zestawu dodałam ugotowane szparagi i jako przekąskę - surową kalarepkę. Warzywa kupujemy na bazarach i w sklepach z ekologiczną żywnością. Fakt, że w eko- sklepach jest drożej, ale biorąc pod uwagę jak zmniejszyło się nasze ogólne spożycie, i tak wychodzimy na plus.
Spacery są przyjemnością mimo gorąca. Przyznaję, że z treningami jest nie najlepiej, ale za to bardzo dużo chodzimy.
Zaczęłam czytać świetną książkę Erica Berne „Dzień dobry...i co dalej?” (to kontynuacja kultowej jego pracy: „W co grają ludzie”. Lektura na jeden wieczór to nie jest, ale bardzo ciekawa i inspirująca.
Miłego...
rozanaa
4 lipca 2013, 14:06Twoja wytrwałość została wynagrodzona, gratuluję :)
maksimkowa
3 lipca 2013, 22:41Gratuluję wyniku.Super! I mnie słoneczko nie przeszkadza, a nawet pomaga w dietowaniu . Miłego wieczoru
ibiza1984
3 lipca 2013, 22:28O Kochana! To ja chylę czoła i niesamowicie gratuluję Ci sukcesu. Czekam z niecierpliwością kiedy ja będę mogła pochwalić się taką informacją. Brawo! Super! Gratuluję! Ściskam! I cieszę się razem z Tobą, bo to kolejny dowód na to, że dr Dąbrowska miała rację :)