Wczoraj dalej bolały mnie mięśnie, szczególnie nóg. Zrobiłam LastChanceWorkout z Jilian - pompki wszelakie wymieniając albo na planki, albo machając hantlami. No cóż, z wrażliwym nadgarstkiem na razie wolę nie próbować niczego porządnie obciążającego. Zziajałam się i ćwiczyłam ok. godziny, więc zdecydowanie na plus. Na drugie śniadanie zjadłam kilka łych twarogu z otrębami i odrobiną miodu oraz jabłuszko; potem babeczkę (już się skończyły, więcej kusić nie będą), a na wczesną kolację słuszny kawałek pieczonej karkówki z dużą porcją ziemniaków i kilkoma frytkami z piekarnika (dosłownie kilkoma).
Dziś postanowiłam się troszkę oszczędzać z ćwiczeniami, bo jutro wybieram się ze znajomymi na grę miejską - liczy się czas przebycia, więc gdybyśmy mieli biegać między punktami wolałabym, żeby mięśnie łydek za bardzo mnie nie ciągnęły. Znalazłam na YouTube jakieś ćwiczenia cardio "low impact" i ćwiczyłam około 40 minut, rano zrobiłam serię brzuszków, może jeszcze pod wieczór pomęczę trochę brzuch. Na śniadanie serek wiejski lekki, pomidor i sałata, do tego plaster chudej ogonówki i trochę groszku konserwowego. Drugie śniadanie: kilka łyżek twarogu z otrębami i odrobiną miodu, kawa z mlekiem i cukrem. Dziś będzie chyba trochę nabiałowo, bo korci mnie, żeby zjeść potem omlet ze szpinakiem i fetą, ale to się jeszcze okaże...
Tak się zastanawiam, na ile starczy mi jeszcze motywacji do ćwiczeń? Kiedy nie skończy się na kontrolowanej babeczce czy kilku frytkach? Mija dopiero 10-ty dzień, a ja już się nad tym zastanawiam... To chyba nie wróży dobrze. No ale nic, próbuję dalej. Chyba postaram się nie jeść żadnych rzeczy, które mogłyby się wydać mało dietetyczne - żeby czuć, że to co robię ma sens i przyniesie efekty. Mam obawy, że zważę się na początku czerwca, nie będzie efektów i po prostu odpuszczę... Zupełnie, jak stało się w listopadzie. Więc wolę zrobić co się da, żeby efekty jednak się pojawiły.
Karampuk
12 maja 2014, 20:38ja własnie zezarłac cwierc kilo lodów czekoladowych z lidla
Trufelcia
9 maja 2014, 22:59jeżeli nie przestaniesz ćwiczyć,a będziesz robić to reguralnie to wdasz się w to na amen, ja tak miałam 4 lata temu :) powodzenia i wytrwałości :)
Wiosna122
9 maja 2014, 17:44nie zastanawiaj się! Działaj :D
ruda.osa
9 maja 2014, 13:33Zawsze się pojawiają chwile zwątpienia a z pewnością kiedy nam się wydaję że wszystko ładnie i pięknie a waga stoi jak zaklęta. Dla mnie najważniejsze to trzymanie się zasad bo małe odstępstwa to początek złej drogi. Najpierw mały zakazany, niewinny kęs a później nie wiem kiedy a siedzę przed TV z paczką ciastek. Powodzenia i wiary że się uda!
NormaJeane
9 maja 2014, 12:34...do konca Ci jej wystarczy:)